środa, 25 marca 2015

Rozdział 6: "Pierwsze lody (nie do końca) przełamane"

     Tuż przed piątą rano wyszłam na ganek, opatulona puchową, bladoczerwoną bluzą z futrzanym kapturem. Mimo grubości materiału, drżałam na całym ciele. Poranek był bardzo, bardzo wczesny i chłodny.
     Kiedy poprzedniego dnia miałam już wychodzić z gabinetu Hokage, Naruto oznajmił mi, iż mamy, oboje z Sasuke, stawić się przed główną bramą równo o piątej. Myślałam, że wydrapię mu oczy. Te błękitne, przemądrzałe gały... A przecież on doskonale wiedział, jak bardzo nienawidzę wstawać wcześnie!
          - Idiota - mruknęłam.
     Samopoczucie spadło mi jeszcze niżej, gdy wymawiając to krótkie słowo, z moich ust uleciała para. Zimno było drugą rzeczą po porannym zrywie, której nie mogłam zdzierżyć.
     Zacisnęłam dłoń na pasku torby podręcznej i ruszyłam w stronę miejsca zbiórki. Byłam (prawie) pewna, że Uchiha już na mnie czeka i niecierpliwi się. Ostatnią rzeczą jakiej chciałam dzisiejszego dnia był on, dogryzający mi. Wszystko tylko nie to.
     Po wczorajszym otrzymaniu misji moja wściekłość ewoluowała w przygnębienie. Jęczałam jaka to ja jestem nieszczęśliwa, jakie muszę znosić rzeczy i tym podobne. Dobrze jest się czasami poużalać nad sobą. To odstresowuje.
     Jednakże moje obawy rozwiały się, kiedy opadająca powoli mgła nie ukazała żadnej postaci. Z zadowoleniem rzuciłam mini-bagaż na ziemię i usiadłam na nim. Wczoraj zakupiłam sobie potrzebną do misji perukę, a kiedy tylko o niej pomyślałam, zapragnęłam ją wyjąć, założyć sobie na głowę i ponownie przejrzeć się w lustrze. Niesamowite, jak jedna zmiana fryzury może przetransformować całe rysy twarzy.
     Może wyglądam nawet ładniej, niż w swoich naturalnych włosach?, pomyślałam, trochę zbyt ponuro. No cóż, ale już dawno postanowiłam, że ich nie przefarbuję. Dzięki nim na swój sposób jestem wyjątkowa i pragnę to zachować.
     Analizowałabym dłużej obcą dziewczynę z maleńkiego lusterka, której długie, ciemne fale włosów opadały na piersi, gdyby nie ostentacyjne odchrząknięcie, które usłyszałam nad sobą. Uniosłam wzrok, napotykając ciemne spojrzenie, bez konkretnego wyrazu, wiercące mi dziurę w głowie. No, to pojawił się mój koszmar.
          - Spóźniłeś się - powiedziałam na ślepo. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, która może być godzina, a teraz, kiedy już to z siebie wypuściłam, głupio by było choćby zerknąć na zegarek.
          - Wcale nie. Jest równo piąta. - odparł, znużonym tonem, jakby tłumaczył coś oczywistego trzyletniemu dziecku. Takie traktowanie poważnie podburzało moją pewność siebie i na tej misji miałam zamiar udowodnić temu przeklętemu Uchiha, że ja też jestem coś warta.
          - Czy to ważne? Przyszedłeś później ode mnie, więc się spóźniłeś. - odgryzłam się. - Bez dyskusji. - fuknęłam, kiedy już chciał zaprotestować.
      Wstałam, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia z wioski, nie oglądając się na towarzysza. Dopiero teraz zaczęłam myśleć o szczegółach misji, które dostałam od ANBU dziś w nocy. Mieliśmy z Sasuke dowiedzieć się, cóż takiego planuje niejaka Kirara Tsukiko - jedna z córek jakiegoś ważnego daimyo, urzędującego pomiędzy krajem Błyskawicy i Ziemii. Dlatego też droga była prosta - musieliśmy pruć prosto na północ. A wracając do córki daimyo - podobno ostatnio zachowywała się bardzo podejrzanie. Jak na standardy księżniczek oczywiście.
     I to jest ta "niebezpieczna misja", co Naruto? Ja ci pokażę prawdziwe niebezpieczeństwo... Bo będzie bardzo niebezpiecznie, jak po powrocie zostawią nas samych w zamkniętym pomieszczeniu, snułam plany bolesnej i długiej śmierci Uzumakiego, chociaż... po co go zabijać? Można przecież torturować! Będzie jeszcze zabawniej!
     Co ciekawsze, Sasuke najwidoczniej miał podobne odczucia, bo kiedy tylko się ze mną zrównał, dostrzegłam delikatny grymas złości i zdegustowania na jego twarzy. Czyżby kochany Naruciak zalazł mu za skórę tą jakże "niebezpieczną misją"?
     Po kilkunastu minutach marszu w milczeniu, ta cisza stawała się coraz cięższa, aż w końcu zaczęła mnie przygniatać. Czułam dojmującą potrzebę, aby się odezwać, lecz mimo to trzymałam język za zębami. Niestety, nie byłam zdolna długo powstrzymywać strumienia słów, które cisnęły mi się na usta, więc po krótkim czasie w końcu coś palnęłam.
          - I jak wyglądam? - spytałam, łapiąc kosmyk moich "drugich włosów".
     Była to najgłupsza rzecz, jaką mogłam w tej chwili powiedzieć, naprawdę. No bo co go obchodziło jak wyglądam? Najważniejsze, że moje naturalne, kłopotliwie oczojebne kłaki nie były widoczne, prawda?
     Uchiha zmierzył wzrokiem moją twarz i kiedy nasze oczy się spotkały, chyba już setny raz przeszła po moim ciele fala prądu. Przywykłam do tego na tyle, by się już nie wzdrygać. Ciekawe było to, że - pomimo tak wielkiej intensywności - elektryczne dreszczyki pozostawały nadal miłym uczuciem.
      Najwyraźniej Sasuke także spotkało to samo, bo natychmiast uciekł spojrzeniem naprzód.
          - Normalnie. - odparł.
     Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie trzasnąć się w czoło z otwartej dłoni, lecz ostatecznie z tego zrezygnowałam.
     Co to za odpowiedź?
          - "Normalnie"? Tylko tyle?
          - A czego jeszcze byś chciała? - parsknął nieprzyjemnie, nadal na mnie nie patrząc.
          - Hm, no nie wiem... - udałam zamyślenie. - może: "Matko, wyglądasz gorzej, niż bagienny potwór", albo: "Świetnie ci pasuje, nikt się nie połapie kim jesteś"? Mógłbyś czasem okazać więcej kreatywności.
          - Wiesz, że sama w tym momencie prowokujesz kłótnię?
          - Wcale nie, ja się po prostu czepiam. Czepianie się jest domeną każdej zdrowej psychicznie kobiety.
     Pokręcił głową z politowaniem.
          - I właśnie dlatego nie rozumiem bab.
          - Jeśli obiektywnie na to spojrzeć, to kobiety są proste w obsłudze. Musisz wiedzieć tylko jedną, podstawową rzecz.
          - Niby jaką?
          - Kobieta dla własnej dumy potrafi zrezygnować ze wszystkiego. Dlatego najczęściej jeśli któraś z nas mówi "nie" wyrzuca to wbrew swoim uczuciom, a jedynie by podtrzymać dumę.
          - To przecież nie ma sensu. Czy warto rezygnować z czegoś tylko dla poczucia wyższości?
          - Ty mi powiedz.
    Umilkł, zasępiając się, jednak po chwili znów się odezwał.
          - Nakierowałaś to przeciwko mnie umyślnie, czy przypadkowo?
    Zaśmiałam się cicho.
          - Raczej podświadomie.
    Westchnął tylko i znów zapadła cisza.
     Z jednej strony byłam z siebie dumna, bo wykazałam się swoją intuicją i po części sprytem, ale z drugiej żałowałam, że rozmowa się urwała. Milczenie to jedna z tych sytuacji, w której można czuć się albo doskonale, albo okropnie. Ja niestety nie potrafię długo siedzieć cicho. Mówienie to u mnie potrzeba równie ważna, co oddychanie. Trochę to żenujące, ale co ja mogę?
          - Sasuke... - zaczęłam cichutko. Drgnął na mój łagodny ton, który zdziwił nawet mnie samą. - Dlaczego wróciłeś?
     Spojrzał mi prosto w oczy oraz, mimo przechodzących oba nasze ciała dreszczy, odezwał się głosem zimnym jak lód i ostrym jak brzytwa.
          - A co ci do tego? - warknął. Najwidoczniej był to dla niego temat niezwykle drażliwy. - Czy to nie przypadkiem ty i Naruto łaziliście za mną przez kilka lat, zamiast zająć się sobą, powtarzając, żebym wrócił? Więc co teraz ci nie pasuje?
     Zmarszczyłam brwi ze wściekłości. Nie ukrywam, teraz to mnie zabolało bardziej.
          - Ach tak? W taki sposób postrzegasz nasze starania? Naprawdę jesteś dupkiem. - fuknęłam, a ton mojego głosu mógłby w tym momencie rozpłatać komuś bebechy.
          - A czy ja was o coś prosiłem? - prychnął.
     Myślałam przez chwilę, że zamorduję go, zwłoki spalę, a prochy zrzucę z urwiska, śmiejąc się przy tym jak rasowy psychopata. Doprawdy, Uchiha jako jedyny w tak krótkim czasie potrafił wyprowadzić mnie z równowagi. Poza tym, jego słowa w oczywisty sposób mnie zabolały. To prawda - o nic nigdy nas nie prosił. Sami ubzduraliśmy sobie, że niezwłocznie i niezaprzeczalnie potrzebuje pomocy. Niestety, źle na to patrzyliśmy, a kiedy w końcu zdaliśmy sobie z tego sprawę było już za późno.
          - Nie, o nic nas nie prosiłeś. - odparłam cicho. Nagła zmiana barwy głosu musiała go zdziwić, bo ponownie na mnie zerknął. - Mimo to - warknęłam z gwałtownym przypływem urazy i złości - nie doceniasz tego jak się poświęcaliśmy dla ciebie. Ile czasu zmarnowaliśmy na tej pieprzonej pogoni za nieuchwytnym... ale ty masz to głęboko w dupie! Nigdy nie myślałeś o tym co mogę czuć ja, albo Naruto! Jesteś po prostu egoistycznym hipokrytą!
     Po tak długim czasie duszenia w sobie tych słów wreszcie mogłam to powiedzieć głośno. Nareszcie uwolniłam duszę od tego ciężaru. Jednakże moje samozadowolenie nie trwało długo. Sasuke nie zamyślił się, nie warknął, nie zdziwił - nie zrobił nic, czego się po nim spodziewałam. Ponownie odwrócił swoje oczy od moich i przemówił spokojnym, acz chłodnym głosem.
          - Może i masz racje. Może i jestem egoistą i hipokrytą. Lecz to nie zmienia mojego sposobu myślenia. Jestem tym, kim jestem i nie mam zamiaru tego zmieniać tylko dlatego, że tobie się to nie podoba. Na swój sposób doceniam wasze wysiłki, choć były one daremne. A to, że nigdy nie rozumieliście moich uczuć to już jedynie wasza sprawa. - spuściłam głowę.
     Czekoladowe kosmyki zakryły mi twarz. Poczułam się jak dzieciak. Nic nierozumiejący dzieciak, który jest o kilka lat za młody, żeby prawić kazania. Najnormalniej w świecie moje ego ugięło się pod jego słowami. Słowami przesiąkniętymi doświadczeniem, jakby nie mówił tego dziewiętnastolatek, a ktoś o wiele starszy.
     Teraz wiem to na pewno, pomyślałam. To nie jest już ten sam Sasuke Uchiha, którego znałam.


~*~

     Przez następne kilka godzin marszu żadne z nas nie odezwało się ani razu. Nagle przerwanie ciszy przestało być moim priorytetem. Przestałam odczuwać jej działanie. Hm... może to dlatego, że dla odmiany w mojej było bardzo, ale to bardzo głośno? Myśli atakowały się wzajemnie, wątpliwości, wstyd, przygnębienie - wszystko to toczyło zażartą wojnę w centrum świadomości. Ledwo zauważyłam, że Sasuke się zatrzymał. 
          - Już zmierzcha. Zróbmy tu postój. - powiedział głosem wyzutym ze wszelkich uczuć. 
     Skinęłam jedynie głową.
     Rzuciłam torbę pod nogi dużego drzewa, po czym skierowałam się do lasu, w celu nazbierania patyków na ognisko. Uchiha doskonale zrozumiał moje zamiary. Usiadł więc na ziemi, opierając się plecami o rzeczone drzewo. Patrzyłam na niego przez moment znad ramienia.
     Jak to jest, że to ci najgorsi wyglądają najlepiej?, pomyślałam z smętnie.
     Natychmiast jednak potrząsnęłam głową.
     O czym ja myślę? Przecież to śmieszne!
      Zdecydowanymi krokami wstąpiłam między stare pnie, byle jak najdalej od Sasuke i jego urzekającej powierzchowności. 

~*~

     Zgodnie z moim zadaniem, nazbierałam chrustu i wróciłam do naszego nie-do-końca obozowiska. Ułożyłam patyczki w odpowiedni sposób, złożyłam pieczęcie, po czym szepnęłam:
          - Katon: Goukakyuu no jutsu.
     Dmuchnęłam, a z pomiędzy moich warg wyleciał strumień złotych płomieni, formujący się w niewielką kulę, nad którą miałam całkowitą kontrolę. Nakierowałam technikę tak, aby gałązki zajęły się ogniem, a następnie ją anulowałam. Ponownie nastała idealna cisza. Chociaż... nie, dla postronnego obserwatora wcale nie było cicho. Przecież z oddali słychać było pohukiwanie sowy, wiatr kołysał suchymi liśćmi i szalał po otwartych przestrzeniach, ognisko trzeszczało. Nie, to między mną, a Sasuke zapadło grobowe milczenie. Zaczynałam powoli żałować, że w ogóle zaczęłam temat jego powrotu. I tak się niczego nie dowiedziałam. Skuliłam się przed ogniskiem, tyłem do towarzysza.
     Po kilkudziesięciu minutach w końcu zdobyłam się na zadanie prostego pytania:
          - Kto pierwszy obejmuje wartę?
     Nie spojrzałam na niego. Zza moich pleców usłyszałam odpowiedź.
          - Mogę pierwszy.
          - Jak chcesz... - mruknęłam.
     Taka atmosfera miała utrzymać się do końca misji? Chyba prędzej zwariuję...
   
~*~

     Zwinięta w kłębek pod bluzą, spoglądałam w ogień. Sasuke krążył po obozowisku, jakby nie umiał znaleźć sobie miejsca. Noc była spokojna i cicha, choć jak dla mnie trochę zbyt cicha. Nie mogłam usnąć, a męczyłam się już godzinę. A dlaczego? Bo Uchiha, czyli to co zwykle... Sama świadomość jego obecności budziła we mnie jakiś mniej, lub bardziej pierwotny instynkt, który mówił mi wyraźnie: "Strzeż się!". Nie wiedziałam na dobrą sprawę skąd się on brał. Z ciekawości, kiedy mój towarzysz akurat nie patrzył, wyciągnęłam spod bluzki Yang. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam utrzymać go w palcach dłużej, niż kilkanaście sekund. Tak, jakby amulet specjalnie ode mnie uciekał. Zastanawiałam się przez chwilę, czym mogło być to spowodowane, lecz do głowy przyszła mi tylko jedna przyczyna.
     Wbiłam wzrok w plecy Uchihy, który zasiadł kilka minut temu przed ogniskiem, około dwa metry ode mnie. Hm... przecież on posiadał drugi amulet - Yin, prawda? Może ten mój instyktownie ciągnie do tego jego?
     Pokręciłam głową. Samo wyobrażenie, że łączy mnie z Sasuke coś takiego, wywoływałam u mnie dreszcze - i to nie te elektryczne! Nie mogłam do końca zidentyfikować, jak się z tym czuję. Źle? Chociaż próbowałam tak sobie wmówić, nie wiedziałam tego na pewno. Dobrze? Też nie w zupełności. 
     Eh..., westchnęłam w duchu. Uczucia są jednak pokręcone... A uczucia kobiet już w szczególności!
     Wstałam w celu przejścia się wokół obozowiska. Nie mogłam zdzierżyć tej ciszy i ponurej atmosfery, więc wolałam się ulotnić zanim zacznę pleść jakieś głupoty i stanę się w oczach Sasuke jeszcze większą idiotką, niż jestem obecnie. Uchiha w tym czasie spozierał mnie czujnym wzrokiem. Miałam bardzo dziecinną ochotę pokazać mu język, ale się powstrzymałam. To by dopiero był wstyd.
     Ślamazarnym krokiem zrobiłam jedno kółko, okrążając miejsce naszego spoczynku, potem drugie, potem czwarte... po ósmym stwierdziłam, że zakręciło mi się w głowie. Usiadłam więc tam, gdzie wcześniej, wracając tym samym do punktu wyjścia.
          - Nie no, dłużej tego nie zniosę. - powiedziałam na głos, a Sasuke obejrzał się na mnie. - Pogadajmy o czymś, bo zaraz oszaleję.
     O dziwo, nie przeszył mnie lodowatym spojrzeniem, tylko westchnął cicho.
          - Może tak będzie lepiej... - mruknął i przysiadł obok mnie.
     Z jakiegoś powodu nie miałam odwagi choćby na niego zerknąć. Gapiłam się jedynie w trawę przed sobą. Wtedy na myśl przyszedł mi dość neutralny temat.
          - Jak tylko dorwę Uzumakiego... - nie dokończyłam, robiąc tym złowrogi efekt. - "Niebezpieczna misja", taa? Jestem prawie pewna, że wysłał nas razem specjalnie.
          - Nie mam pojęcia, co roi się w jego zakutej główce, ale na pewno nie chcę w tym brać udziału. - odparł, z nutą rozdrażnienia w głosie. Tak! Podjął temat! - Poza tym, jaki miałby mieć cel w pchaniu nas razem na misję?
          - Ach, pewnie odnowienie dawnych więzi, przełamanie niechęci i inne tym podobne pierdoły. - machnęłam ręką. - Czasami martwi mnie to, jaki on może być naiwny. To go kiedyś zgubi.
     Uchiha westchnął ciężko, niemo przyznając mi rację. Jednakże milczenie, jakie zapanowało sekundę potem ponownie dało mi w kość. Dlaczego musi mi się z nim tak ciężko rozmawiać? To wszystko niepotrzebnie utrudnia!
          - Sasuke... - wyrwało mi się, niemal samoistnie. Czarne oczy zwróciły się na mnie. - M-masz Yin, prawda? - spytałam, z niewiadomych powodów się jąkając.
     Skinął głową, a ja tylko odetchnęłam. Teraz miałam pewność, chociaż... i tak nie wiedziałam, czy lepiej mi z tą wiadomością, czy nie...
     Dostrzegłam, że ognisko zaczyna powoli przygasać, więc chciałam wstać, aby nazbierać gałązek, lecz po wcześniejszym kręceniu się niemal w kółko, mój zmysł równowagi nadal nie doszedł do siebie. Innymi słowy - zachwiałam się, nie utrzymałam na nogach i runęłam jak worek kartofli, wprost na swojego towarzysza, który zupełnie się tego nie spodziewał. Zastygł bowiem w bezruchu, przypatrując mi się rozszerzonymi oczami. Wydałam z siebie jeszcze jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, wyrażający bezsilność, i zacisnęłam powieki, przygotowując się na bolesny upadek, a ów nadszedł sekundę później.
     ŁUP!
     Wiedziałam dwie rzeczy. Pierwsza: nie bolało tak bardzo jak myślałam, druga: właśnie leżałam na Sasuke, który - najprawdopodobniej - gromił mnie teraz wzrokiem. Byłam święcie przekonana, że natychmiast mnie odepchnie, przyczyniając się do spotkania na linii mój tyłek-twarda ziemia, ale o dziwo tak się nie stało. Po kilku sekundach napiętej ciszy, uniosłam ostrożnie wzrok. Dwie ciemne tęczówki wwiercały się we mnie intensywnie. Przez chwilę nie ruszałam się, przygnieciona mocą tego spojrzenia, ale już po chwili uniosłam się na rękach. Pozycja, w której teraz się znajdowaliśmy była... krępująca. Mianowicie: wisiałam nad Uchihą, powalonym moim upadkiem, z kolanami między jego nogami.
     W ułamku sekundy otrzeźwiałam i z przerażeniem stwierdziłam, że moje obecne położenie jest co najmniej tragiczne. Do tego oczy Sasuke... miały taki zdziwiony wyraz. Jakby wiedział, co się stało, ale nie mógł w to uwierzyć. Kiedy chciałam już się podnieść, poczułam jak coś ciągnie mnie za szyję. Skierowałam wzrok na Yang, który... wyleciał spod mojej bluzy! Dziwności tego zdarzenia dopełniało to, że Yin, noszony przez Uchihę nagle też się ujawnił. Oba przyciągała do siebie jakaś niematerialna siła. Jezus Maria! Jeszcze kilkanaście centymetrów i się zetkną!
     Odskoczyłam od towarzysza w oka mgnieniu, ściskając w dłoni biały symbol.
          - C-co to było? - spytałam w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi. Ale najwidoczniej Sasuke postanowił mi jej udzielić. Podniósł się do pozycji siedzącej, mierzwiąc sobie włosy.
          - Przyciąganie. To naturalne. - mruknął tak cicho, że gdybym znajdowała się dalej, najprawdopodobniej nic bym nie zrozumiała. 
     Wypuściłam z siebie powietrze, jakbym od tego stresu cała napuchła, poczym walnęłam się dłońmi w oba policzki. Nie powiem - podziałało, bo natychmiast odzyskałam jasność myślenia. 
     Dobra, stwierdziłam, jak na jeden dzień mam dość.
     Mając cały świat głęboko w kufrze, opatuliłam się bluzą, przytuliłam do pnia drzewa i zamknęłam oczy. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że mój kompan mi się przygląda. Mimo to usnęłam już po kilkunastu sekundach, z dziwnym przeczuciem, że jutro zdarzy się coś, co zagmatwa moje życie jeszcze bardziej. I nie wiedziałam już, czy się przed tym bronić, czy nie.

Od autorki: Gotowe... cholera jasna, gotowe! Napisałam rozdział! Co prawda, za wiele się tu nie dzieje, więc szału nie ma, ale była i scena z wisiorkami (zadowolona, Linki?), i jedna z przebłyskiem SasuSaku. Już szykuję plan na kolejną notkę, trzymajcie kciuki! ^^

2 komentarze:

  1. (DOBRA, NAPISZĘ JESZCZE RAZ, OSTATNI)

    Jestem cholernie zazdrosna o to jak ty to napisałaś. Ale już to napisałam ci na GG. ;P

    Dobra to tak. Rozdział wyszedł ci (w moim mniemaniu) świetny i nie masz prawa narzekać. Jest fajnie, zabawnie, ładnie opisane, czyli jak dla mnie bomba!

    Może pomysł z misją sprawdzania córki jakiegoś tam daimyo nie jest szczytem, zważając na poziom umiejętności Sasuke i Sakury, ale że nadał ją Naruto, to nie mam się czego czepiać xD Myślę tylko, że ta z natury spokojna misja przybierze z lekka poważniejszy poziom i będzie się coś dziać! :D

    Fajny pomysł z ta peruką, aż wyobraziłam sobie jak Sakura mogła wtedy wyglądać. I powiem ci, że w moich myślach wygląda całkiem nieźle!
    Wiesz co ja myślę? Że te przyciąganie i inne sprawy to nie tylko wina wisiorka, od miłości się nie ucieknie huhuhuhuhuh. Swoją drogą, czyi w mojej głowie, Sasuke wcale nie odepchnął Sakury, bo mu było nad wyraz wygodni, on też poczuł te prądy! Linki wszytko wie, przewiduję! Linki jasnowidz!

    Och, Shori, Shori, Shori... Jasne, że jestem zadowolona. Latam sobie na lukrowanej chmurce i pławię się w cudowności tego rozdziału. Jest moja ukochana scena z wisiorkami. *o* Myślałam, że o niej zapomniałaś! A tu, niespodzianka! Ja jestem za. 3 x TAK! Już chce wiedzieć co z tymi amuletami chodzi, co ty sobie wymyśliłaś, co? Zdradzisz mi? Bo ja wiem, że to bd coś ekstra. Pamiętasz? Jasnowidz.

    Ty nie myśl sobie, że zrobisz sobie nie wiadomo jak długa przerwę. Masz mi w miarę sprawnie napisać nowy rozdział! Ale to już! Bo jak nie to... Oj, nie chcesz się dowiedzieć!

    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że tym razem komentarz się doda!
    Buziaki, Linki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci już na GG napisałam, że mógł wyjść lepiej! I dłuższy.

      Ta spokojna misja, to została im przydzielona głównie przez naiwność Naruto. Widzi, że przyjaciele nie pałają do siebie sympatią i dlatego postanowił wysłać ich we dwójkę, aby mogli jakoś zmienić do siebie nastawienie. W końcu są zmuszeni do przebywania blisko siebie.

      Peruka musiała być, bo włosy Sakury są zbyt charakterysyczne, ale to oczywiste xd

      LINKI-JASNOWIDZ!! *składa pokłon* xDD

      Oczywiście, że wszystko sobie wymyśliłam gdzieś tam wewnątrz czaszki, ale ja Ci nic nie powiem! xD Nawet jeśli jesteś Jasnowidzem!

      Na następny rozdział przygotowałam już sobie plan wydarzeń, więc mam z górki ^.^

      I co ja Cię będę pozdrawiać, i tak będziemy zaraz pisać na GG xDD

      Biednaś Ty, usunęło Ci komcia... to strasznie wkurzające, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz xd

      Usuń