piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 5: "Podobieństwa"

     Miałam szczerą ochotę wyjąć sobie gałki oczne, przetrzeć i wsadzić z powrotem na miejsce.
     Czy to, kurna, jakiś głupi żart?!
     Niestety, nie mógł to być ani dowcip, ani sen. Była to szara, brutalna rzeczywistość, z którą od niepamiętnych czasów toczyłam zawziętą walkę, i która – właśnie w tym momencie – dała mi z kopa w łeb. A przynajmniej tak się czułam, kiedy po wpadnięciu do gabinetu Szóstego Hokage zastałam  taką oto uroczą scenkę: Naruto beztrosko gawędził sobie z Sasuke, jakby to, że Uchiha nadal ma rangę nukenin’a w ogóle nie miało znaczenia. Oni oboje wpędzą mnie kiedyś do grobu…
          - Co tu się wyprawia, do jasnej cholery?! – wybuchłam, gdy przeciągająca się cisza dała mi w kość.
     Sasuke i Uzumaki wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym ten drugi się odezwał:
          - Widzisz, Sakura-chan… - zaczął niechętnie. – Sasuke chyba… chyba wraca do wioski…
     Tego było już dla mnie za wiele!
     Złapałam się za głowę i opadłam na kolana, próbując przyswoić tą szokującą informację, która uparcie pchała się do mojego odgrodzonego umysłu.
     Sasuke – ten, a nie inny Sasuke, wraca do wioski po sześciu latach? Jak?! Dlaczego?! Co mu tak nagle odbiło?!
     Zaczęłam szybko wertować swoją wyobraźnię z okresu, w którym wymyślałam najróżniejsze scenariusze mojego życia, gdyby Uchiha wrócił do wioski. Jeden z nich zamigotał mi przed oczami, ale w tempie natychmiastowym wyrzuciłam go najdalej w głąb umysłu, jak tylko potrafiłam. Był tak surrealistyczny, że to aż zabawne.
          - Sakura-chan… - usłyszałam i uniosłam głowę, żeby spojrzeć na Naruto. – Co to jest? – spytał, a ja podążyłam za jego wzrokiem.
     Szósty wpatrywał się w biały znak Yang, który wysunął się spod mojej przemoczonej bluzy. Momentalnie spanikowałam, ale w żadnym razie nie dałam tego po sobie poznać.
          - Wisiorek, a co? Coś nie tak? – odparłam chłodno, a potem zmieniłam temat, naskakując na, milczącego dotąd, Uchihę. – Cóż takiego się wydarzyło, że postanowiłeś wrócić? – w moim głosie pobrzmiewała czysta, pielęgnowana od jakiegoś miesiąca, nienawiść.
     Sasuke przeszył mnie spojrzeniem skutym lodem i skrzyżował ręce na piersi. Właściwie… dopiero teraz miałam okazję lepiej mu się przyjrzeć - w barze było za ciemno, a na polance moją uwagę pochłonął Zakapturzony. Po tych kilku latach rozłąki jego rysy twarzy zmężniały i wyostrzyły się. Czarne włosy pozostały tak samo szpiczaste jak je zapamiętałam, podobnie co oczy – równie magnetyczne i ziejące chłodem, niczym dwie czarne dziury. Cholera! Ten drań nadał pozostawał tak samo przystojny!
          - A już myślałem, że się ucieszysz. – rzekł kpiąco Sasuke, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
     Prychnęłam.
          - Chyba upadłeś na głowę.
     Naruto przyglądał się nam, nieźle skołowany. No tak… przecież nie wiedział, że już wcześniej dwukrotnie spotkałam się z Uchihą i ponowna z nim styczność nie jest dla mnie żadnym szokiem.
          - Czy… czy wy… - zaczął, ale przerwałam mu, chcąc uniknąć niezręcznego tematu, w którego skład wchodziło żenujące wspomnienie samej siebie, chlejącej do potęgi w jakiejś spelunie na festynie Suny. Chyba zapadłabym się pod ziemie, a tego, że Sasuke coś wypapla wcale się nie obawiałam. Po co i komu miałby to powiedzieć?
          - Miałam zdać raport z misji. – warknęłam nieprzyjemnie, wyżymając sobie teatralnie włosy.
     Moje ubranie było przemoczone do suchej nitki, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody, przez co okropnie przylegało mi do ciała. Nie czułam się z tym zbyt komfortowo. Zaczynałam też już dygotać z zimna, bo mokre ciuchy plus coraz chłodniejsze dni równało się porządnym rozłożeniem na łopatki przez jakieś choróbsko.  
     Kichnęłam cichutko, już zabierając się do przemowy. Otarłam nos i wbiłam spojrzenie kata w Uzumaki’ego.

~*~

     Po złożeniu znacznie uszczuplonego raportu, niemal biegiem ruszyłam do domu. Miałam dwa cele.
     Pierwszy: przebrać się w coś suchego i zrobić sobie gorącą herbatę.
     Drugi: uciec przed chłodnym wzrokiem Sasuke i tą niezręczną atmosferą, którą roztaczał wokół. Ona była nie do zniesienia.
     Prułam przez uliczki, taranując przechodniów niczym szarżujący słoń, a deszcz nadal lał, więc dodatkowo trzęsłam się z zimna. Nie ma co, wspaniały dzień.

~*~

          - Że jak?! – wrzasnęła zszokowana Ino, podnosząc się gwałtownie z miejsca. – Sasuke Uchiha wrócił do wioski?!
          - Nie drzyj się tak, bo sąsiedzi usłyszą. – skarciłam ją mrukliwie.
     Od kilku dni miałam naprawdę paskudny humor i za żadne skarby nie wiedziałam dlaczego. Dosłownie wszystko mnie irytowało, od bandy rozkrzyczanych dzieciaków do narzekań starszej pani z rogu ulicy na „niebotyczną” cenę kapusty. Byłam zdolna nawet do uduszenia ptaków za ich ćwierkanie. Tak potężnego stanu z kategorii: „zabiję, bo mam taki kaprys”, nie przeżywałam jeszcze nigdy. A Yamanaka coraz bardziej podsycała płomień gniewu swoimi piskami. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałam się jej to powiedzieć osobiście. Czasami podejmuję decyzje w ogóle nie przejmując się konsekwencjami.
          - Jak mam siedzieć cicho, skoro to taki super news?! – zapiszczała, jak uradowana mysz.
          - Skąd wiesz, że nikt jeszcze o tym nie wie? – prychnęłam, biorąc w palce chrupkę z miski. Zdecydowanie potrzebna mi dieta, ale po otrzymaniu pieniędzy z misji uzupełniłam swoją lodówkę oraz szafki na chrupki, żelki i inne słodkości. Zapłaciłam także podatki. W efekcie, wydałam wszystko, co zarobiłam.
          - Kochanie – rozpoczęła poważnym tonem, który nieco zbił mnie z tropu. – jeżeli ja czegoś nie wiem to wyczyn. A skoro nie wiem tego ja, oczywistym jest, że reszta ludzi także o tym nie wie!
     Prychnęłam ponownie.
     Skąd ona mogła wiedzieć, że inni nie wiedzą? No skąd? Ona czyta w myślach, czy jak?
          - Eh… wiesz Sakura, ostatnio jesteś bardziej ponura i opryskliwa, niż zwykle. Gryzie cię to, prawda? To, że Sasuke wrócił.
     Jednak czyta.
     Napowietrzyłam policzki i odwróciłam wzrok. Innymi słowy, przybrałam postawę obronną numer pięć: „udawaj obrażoną księżniczkę tak, żeby Ino pomyślała, że ma racje, choć oczywiście jej nie ma”.
     Moja przyjaciółka uśmiechnęła się tylko wyrozumiale. I z zadowoleniem. Czyli połknęła haczyk.
          - Nie rozumiem tylko jednej rzeczy… - zaczęła niepewnie.
          - Hm?
          - Dlaczego na jego widok nie rzuciłaś mu się na szyję?
     Zakrztusiłam się połykaną chrupką i zaczęłam kasłać tak dotkliwie, że wystraszona Ino musiała kilka razy walnąć mnie w plecy.
          - D-dlaczego… że co?! – wydusiłam w końcu.
          - No przecież byłaś w nim zakochana, prawda? – spytała, niby niewinnie, ale ja wyczułam, że po prostu chce mi dopiec. A to sucz!
          - Nie zaczynaj! – zawarczałam dziko. Zdziwiło mnie to, że wyraźnie się spłoszyła. – To było bardzo dawno temu. Nie mam pojęcia, po co w ogóle do tego wracasz!
     Nie lubiłam wracać do przeszłości. Kojarzyła mi się ona z moją bezużytecznością i nieporadnością. To boli. Boli, kiedy patrzysz na starania innych, by zapewnić ci ochronę, podczas kiedy to ty powinieneś chronić ich.
         - Spokojnie, Sakurciu! – zaszczebiotała Ino. – Wiem przecież, jak jest. Ale chciałam ci trochę utrzeć nosa. Już od długiego czasu masz skłonności do przeceniania własnej inteligencji, czy światopoglądu. Przepraszam, że to powiem, ale bardzo mi w tej chwili przypominasz Sasuke.
     Słucham?!
     Ja? Podobna do niego? To chyba jakiś głupi żart!
     W czym niby jesteśmy tacy sami? Przecież nie chodzę dumna, jak paw; nie jestem tak samolubna; nie przywdziewam na twarz chłodnej maski, no… chyba, że sytuacja tego wymaga. Nie rozumiem, gdzie Yamanaka widzi podobieństwa.
          - W jaki sposób? – oburzyłam się, podskakując mimowolnie na siedzeniu.
          - Jesteś realistką, masz dość opryskliwy charakter, czasami miewasz przejawy narcyzmu… - wyliczała, odginając przy tym palce, a moja brew z każdym nowym argumentem podskakiwała coraz wyżej. – Nie mam pojęcia jaki Sasuke jest teraz, ale wiem, jaki był.
     Odetchnęłam głęboko.
     Koniec tematu, ale to już!
          - Dziękuję, Ino, że mi to uświadomiłaś – rzekłam ironicznym tonem. – ale może przestańmy już o nim gadać, co? Jak na jeden dzień mam dość wrażeń.
          - Eh… - westchnęła. – No dobrze. Hej, robisz coś jutro?
     Zerknęłam na nią podejrzliwie.
          - Nie idę na żadną imprezę. – fuknęłam prosto z mostu.
          - Heee?! No dlaczego? Dlaczego jesteś takim przeciwnikiem dobrej zabawy? – żaliła się, a ja tylko wzruszyłam ramionami. – To chociaż chodźmy na obiad.
     Obiad?
     Z Ino?
     Wreszcie coś normalnego, na co mogę przystać! Jak tak teraz o tym pomyślę, to czy Yamanaka kiedykolwiek zaproponowała mi coś normalnego?
          - Okej, na obiad pójdę. – odparłam.
          - To super! – wyglądała na bardzo uradowaną. Ciekawa jestem, jaki cel krył się pod tym spotkaniem… - O trzeciej, w Youkina Koya!
     Po czym wyszła z mojego domu.
     Ojejku… szykowało się dłuuuugie popołudnie.

~*~

     Albo nie.
     Dosłownie chwileczkę temu przed moim stolikiem w barze pojawił się lekko znudzony Kiba, który oznajmił, że Ino dostała dziś koło południa misję i poprosiła Inuzukę, aby ten przekazał mi wiadomość o jej dzisiejszej nieobecności.
     Nie ukrywam, byłam wściekła. Sama nie wiem na co. Przecież to nie wina Yamanaki. Nie mogła odmówić. Ale mimo to żar gniewu przypiekał mi krtań. O co się tak złoszczę? Dlaczego? Nie rozumiem…
     Tak czy inaczej, postanowiłam wyjść z baru. Jakoś straciłam apetyt. Szybkim krokiem przemierzałam uliczki Konohy, a skonfundowani przechodnie schodzili mi z drogi. I wcale się nie dziwiłam. Byłam dość… znaną osobistością. Nawet poza granicami Kraju Ognia, czego przykład pokazałam na mojej ostatniej misji. Ale tylko konohańczycy wiedzieli, że jeżeli Sakura Haruno była wściekła, lepiej jej się wtedy na oczy nie pokazywać.
      Jednak skręcając za róg ulicy zaliczyłam bliskie spotkanie z rzeczywistością. Dosłownie! Rąbnęłam czołem o czyjąś twardą klatkę piersiową. Od siły uderzenia zatoczyłam się i upadłabym, gdyby nie dłoń tego, na kogo wpadłam, która złapała mnie mocno za nadgarstek.
     Uniosłam wzrok i napotkałam nim parę czarnych, tak dobrze mi znanych oczu. Zwykle chłodne straciły swój zwyczajowy wyraz i patrzyły na mnie z nutą rozbawienia, ale i rozdrażnienia.
            - Eh… mogłem się spodziewać, że to ty… - westchnął, puszczając moją dłoń.
     O dziwo, cała moja wcześniejsza wściekłość wyparowała, kiedy pierwsza fala ciarek przebiegła mi po plecach. Hm… a to ciekawe…
     Odsunęłam się na bezpieczną odległość, odwracając oczy od obiektu moich rozmyślań. Wolałam najpierw uspokoić galopujące serce zanim się odezwę.
           - P-przepraszam… - zająknęłam się.
     Zająknęłam się.
     Ja się zająknęłam, do licha!
     Odkaszlnęłam, próbując tym odgonić własne zawstydzenie.
          - To ja już sobie pójdę… - mruknęłam cicho i już miałam go wyminąć, kiedy wyczułam obcą chakrę.
     Dosłownie sekundę po tym pojawił się przed nami zamaskowany ninja z ANBU.
          - Sakura-sama, czcigodny Hokage wzywa cię do siebie. – zameldował profesjonalnym tonem.
          - Co się stało? – niemal warknęłam. Złość powróciła ze zdwojoną siłą, przypalając wnętrzności żywym ogniem.
          - Nie wiem, Sakura-sama. – odrzekł.
     Westchnęłam, rozmasowując skronie. Czego ten głąb ode mnie chce? Chociaż… ostatni raz, kiedy wzywał mnie przez któregoś z ANBU był sytuacją wyjątkową. Zasunęłam do końca zamek błyskawiczny bluzy, poprawiłam zapięcia butów, naciągnęłam rękawiczki i ruszyłam w stronę budynku, w którym urzędował Hokage.
     A Uchiha za mną.
     Chwilunia…
          - Dlaczego za mną idziesz? – spytałam ostro.
     Skrzyżował ręce na piersiach, patrząc na mnie z góry, a jego wzrok mówił: „Jakim prawem mam ci się tłumaczyć?”. Jednakże po chwili odpowiedział.
          - Młotek też mnie wezwał.
     Wezwał?
     Coś mi tu bardzo nie pasowało.

~*~

          - Misja? – zdziwiłam się.
          - Tak, misja, Sakura-chan. – odparł Naruto.
          - Z Sasuke?
          - Taaak…
          - Sami?
          - Na to wygląda.
          - Czy ty naprawdę chcesz szybciej umrzeć? – naskoczyłam na niego.
     Uchiha spojrzał na mnie, jak na idiotkę. I chyba miał rację, bo rzeczywiście zachowywałam się dziecinnie. Ale kij z tym! Nie pójdę z nim na misję i kropka!
           - Ojejku, Sakura-chan, nie bądź dziecinna…
     O, proszę.
           - Dlaczego akurat ja muszę iść? – spytałam nabzdyczonym tonem, splatając ręce na piersi.
           - Bo to niebezpieczna misja, a ty jesteś jednym z najlepszych medyków w wiosce. – odpowiedział twardo.
     Prychnęłam tylko, z nosem wycelowanym w sufit. Akurat kiedy nie chcę mieć z Sasuke nic do czynienia, to Naruto wymyśla sobie, że wyśle nas na niebezpieczną misję we dwójkę! Chwila…
          - Jeżeli to taka niebezpieczna misja to dlaczego mamy iść tylko my? – zapytałam podejrzliwie. Coś mi tu nie grało…
          - I właśnie dlatego jest tak niebezpieczna! – nagle się ożywił. – Nie możecie rzucać się w oczy. To misja szpiegowska.
          - Hej, jakim cudem mam się nie rzucać w oczy razem z nią? – Uchiha wyglądał na ździebko oburzonego. Ej, chwilunia! Nią?! – Młotku, spójrz na jej włosy!
      A, no tak…
      W sumie ma rację…
          - To chyba nie problem załatwić jakąś perukę, prawda? – westchnął, jakby rozmawiał z parą dzieciaków.
     Misja. Z Sasuke. Sami. Incognito. W otoczeniu niebezpieczeństw. Uh, szykowała się misja pełna wrażeń…



Od autorki:
No heeej! :3
Oczywiście rozdział króciusieńki, bo innych napisać nie potrafię, choćbym się starała! Rzecz jasna przez tak długi czas ciszy powinnam wstawić coś lepszego jakościowo, ale… tak jakoś wyszło, że publikuję to xd
No cóż, następnego rozdziału na razie nie wyglądajcie, bo nie warto. Sama nie wiem, kiedy mnie najdzie wena, więc w ten czas niczego nie obiecuję. Podpatrujcie procenty! ;3
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście kochani!

Narazka! ^^

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. I to nawet ciekawsza, niż myślisz xD

      Usuń
  2. Proszę zmień kursor, bo ten kwiatek doprowadza mnie do szału tak bardzo, jak Sakurę gostek z Anbu. Ja przez to nie mogę kliknąć opublikuj i jest to właśnie powód niezameldowania się przy poprzednim rozdziale. Teraz muszę pisać na telefonie, czego nienawidzę.
    Uch, ten ból krótkich rozdziałów. Straszne. Ale spokojnie, dasz radę! Wierzę w ciebie!
    Hmpf, hmpf. Sakurcia się piekli o wszystko nie wiedząc czemu, a jak wpada na Saska, to już nie. Zakładam że ma to związek z naszyjnikiem. W końcu yang to siła i ogień. Nic dziwnego, że Sakura chodzi taka nabuzowana. A Sasek jest zapewne w posiadaniu yin i jak się spotykają to jest wielki spokój miłość itd.
    Co do poprzedniego rozdziału (żeby nie było, że nie komentuję):
    Naprawdę super technicznie rozdział. A jeśli chodzi o treść, to bardzo przyjemny i jak dla mnie taki trochę sentymentalny. Przypomniało mi się jak zaczęłam czytać pierwsze blogi. W tym rozdziale jest to czego brakowało mi pod koniec mangi - mianowicie prostych, zwyczajnych misji, zarozumiałych geninów. Naprawdę przyjemnie.
    Domyśliłam się, że to będzie Sasuke. Bo co to by miało być za SS, gdyby pan Uchiha pojawiał się raz od wielkiego dzwonu?
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łojejku, aż tak Ci ten kursor przeszkadza? O,o
      W takim razie zmienię go na jakiś inny. W sumie ten już dawno miałam coś z nim zrobić, ale zawsze zapominałam xd

      Jestem do końca świata skazana na krótkie rozdziały, gomen... Nic na to nie poradzę ;-;
      Sakurcia tak właściwie odzwierciedlała mój własny nastrój, tyle, że trochę silniej. Moje ostatnie dni zbyt dobre nie były i to przelało się do opowiadania. Ale ma to też związek z amuletem. Duch światła się niecierpliwi, co odbija się na Sakurze.

      Poprzedni rozdział to chyba najlepiej mi wyszedł ze wszystkich tu dodanych. Jestem z niego strasznie dumna ^^.

      Sasuke musiał być. Poza tym od początku tak planowałam xd

      Dziękuję serdecznie za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Tak ogólnie:
    Wiesz... Jak tak czytałam ten rozdział to widać gołym okiem, że to co napiszesz ma taką wesołą aurę. Nawet jeśli dzieje się coś niezbyt wesołego. Widać, że sama jesteś wesolutką osóbką, bo rozdziały są twoim optymizmem przesiąknięte, tak jak moje smutkiem XD
    Co do rozdziału:
    Ja wiedziałam, że Sasuke wróci do wioski, ale no liczyłam, że pociągniesz tę zagadkę z amuletem, a tu się tak cicho o niej zrobiło. Mam nadzieję, że jak Sasuke będzie z Sakurą na misji to coś do tego tematu nawiążesz, choć trochę! Inaczej dam ci kopa w ...
    Mimo tego, że czytałam przed publikacją fragment jak Sakura wpada w ramiona Sasuke < tak mam takie chody! > to i tak jak to czytałam teraz, to się uśmiechałam jak głupia, a ten fragment o zająknięciu się jest boski, masz za niego plusa!
    Właściwie to dużo w tym rozdziale się nie dzieje... Gdzie te początkowe tajemnice i akcje z medalionem, no podobały mi się one, a tu mi piszesz o obiadku z Ino -,- Bardziej dobić mnie nie możesz! Jak dobrze, że jednak się on nie odbył bo bym padła.
    Ale teraz odbędzie się misja, więc masz szansę się wykazać! Nie zmarnuj mi jej!
    Rozdział nie jest zły, wszytko fajnie napisane, tylko mam wrażenie, że odbiegłaś od tych początkowych klimatów, które tak mnie porwały. Ale nic, może to wszystko jest zamierzone, a ja się tu pluję XD
    Czekam na kolejny rozdział.
    Linki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam pisanie z humorem xd Dlatego między innymi mam taki styl.
      Tajemnice na razie uciszyłam, bo wszyscy mi pisali, żebym zwolniła z akcją, no to zwalniam. Ale możesz mi wierzyć, że one jeszcze powrócą i to już w następnym rozdziale! Tak więc nie masz się o co martwić ^^
      Słodkie scenki SasuSaku to sama przyjemność, dlatego masz gwarancję, że pojawią się także w notce numer 7 xD
      Ja czekam na kolejny rozdział u Ciebie ;*

      PS.: Sorry za jakiekolwiek błędy, ale piszę na telefonie w trakcie jazdy samochodem, a jedziemy po wybojach xd

      Usuń