Następnego dnia, kiedy tylko otworzyłam oczy, niemal
zerwałam się z łóżka. Sięgnęłam pod poduszkę, gdzie teoretycznie powinien
znajdować się medalion.
Ufff…
Odetchnęłam z ulgą, napotykając błądzącą dłonią
gładką taflę wisiorka. Wysunęłam biały symbol i ponownie się mu przyjrzałam.
Kształtem przypominał wygiętą łzę. Na jego nieskazitelnej, śnieżnobiałej
nawierzchni widniało średnich rozmiarów czarne kółko. Zawieszony był na
srebrnym, cienkim łańcuszku.
Zawahałam się. Założyć go, czy lepiej nie?
Na tę chwilę z tego zrezygnowałam. Kto wie, co
mogłoby się stać?
Wstałam, chwyciłam Yang i schowałam w najbardziej
(nie)oryginalnym miejscu – pod łóżkiem. No bo niby kto mógłby się spodziewać,
że tak ważny dla rodziny Haruno przedmiot ot tak leży sobie w kilkucentymetrowej
warstwie kurzu pod posłaniem?
Cel
na dziś: odnaleźć jakąkolwiek wzmiankę o symbolach Yin i Yang w bibliotece.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Ubrałam się w swój
ulubiony kolor – czerwony – po czym wyszłam z mieszkania, uprzednio je
zakluczając. Pognałam do konohańskiej czytelni, pełna nadziei i zapału.
~*~
Wychodząc z biblioteki wlokłam się, jakby na moje
barki spadł olbrzymi ciężar. A i owszem, spadł. Ciężar zrezygnowania i
rozczarowania. Nie znalazłam nic, nic!
Ani jednej, maluśkiej wzmianki. Dlaczego, ja się pytam? Jako ostatniej z klanu
należą mi się jakieś informacje!
Ostatniej
z klanu…
Niemal od razu nasunęła mi się inna osoba, która
mogła poszczycić się podobnym określeniem.
Pokręciłam głową, zdenerwowana.
Nie!
Sakura,
nie możesz o nim myśleć!
Więc przestałam, choć przez resztę dnia siedział
gdzieś w tyle mojej głowy, dźgając boleśnie w umysł swoją wyimaginowaną kataną.
Jakby dopraszał się o moją uwagę.
Ha!
Dobre sobie!, prychnęłam w myślach.
~*~
Następnego dnia darowałam sobie ponowną mordęgę,
jaką było przeszukiwanie biblioteki. Podjęłam za to radykalną decyzję.
- Wyruszam do Suny – oświadczyłam prosto z mostu w
stronę Naruto, który nadal siedział za swoim hokagowskim biurkiem.
- Ale że jak to? – wybełkotał, kompletnie zbity z
tropu. – Niby z jakiego powodu?
Zawahałam się.
Z jednej strony strasznie chciałam mu o wszystkim powiedzieć. Ukrywanie czegoś przed najlepszym przyjacielem było okropnie trudne, ale z drugiej strony… wolałam go w to nie wplątywać.
Z jednej strony strasznie chciałam mu o wszystkim powiedzieć. Ukrywanie czegoś przed najlepszym przyjacielem było okropnie trudne, ale z drugiej strony… wolałam go w to nie wplątywać.
- Potrzebuję pewnych informacji, a Suna ma lepiej
zaopatrzoną bibliotekę, niż Konoha – odparłam wymijająco. – Nie martw się,
wrócę za góra tydzień – zapewniłam, siląc się na blady uśmiech.
- A jakich to informacji potrzebujesz? – spytał, a
na jego twarz wstąpiła powaga.
- Ważnych – prychnęłam.
Zirytowałam się, że – jak zwykle – musi robić mi
wywiad, zamiast po prostu mnie puścić. Co niby miałabym zrobić? Jestem jego
pierwszą przyjaciółką, a on moim pierwszym przyjacielem. Powinniśmy sobie ufać,
do cholery! A w błękitnych tęczówkach dopatrzyłam się podejrzliwości. To było
raniące.
Zmierzył mnie po raz któryś badawczym spojrzeniem, po
czym wypuścił powietrze z płuc. Było to dla mnie jak sygnał. Odpuścił.
- Dobrze, ale wróć szybko – westchnął, biorąc w dłoń
długopis. – Wyślę wiadomość do Gaary o twoim przybyciu.
Skinęłam tylko głową.
~*~
Nazajutrz ruszyłam. Wioska Piasku znajdowała się
ładne parę dni drogi od Liścia. Musiałam się spieszyć. Tak więc przez pierwszy
dzień podróży zrobiłam tylko jeden postój. Później, widząc, że niebo czernieje,
postanowiłam rozbić swój mały namiocik na jakiejś leśnej polance.
Podróż upływała szybko i spokojnie. Widząc
wyłaniającą się zza horyzontu Sunę, odetchnęłam z ulgą. Biegnięcie przez
pustynie, do tego z balastem, było okropnym przeżyciem.
Dotarłam w końcu pod bramę.
~*~
Siedziałam w swoim, wynajmowanym pokoju, popijając
kawę z mlekiem. Przewróciłam kartkę grubego tomiszcza, szukając choć małej
wzmianki na temat tego, co mnie interesowało.
Widząc słowa „Yin
i Yang” niemal zakrztusiłam się napojem. Odłożyłam filiżankę na stół, przy
którym siedziałam, i pochyliłam się nad księgą.
Mówi
się, że symbole Yin i Yang przedstawiają dwa odwieczne przeciwieństwa – światło
i ciemność (…) Legenda opowiada, że istniały niegdyś dwa klany, które
przekazywały oba symbole z pokolenia na pokolenie. Były w nich podobno zaklęte
duchy światła oraz ciemności i tylko posiadacz mógł mieć nad nimi całkowitą
władzę.
Wciągnęłam głośno powietrze. Czy to możliwe, że… że
Haruno był jednym z obu klanów?
Wyciągnęłam wisiorek z lewej kieszeni szortów i – po
raz nie wiadomo który – przyjrzałam mu się wnikliwie. Czy to możliwe, że
legenda mówi prawdę? Czy to możliwe, że w tym małym symboliku zapieczętowany
był duch światła?
~*~
Zasnęłam dopiero nad ranem. Nowo zdobyte informacje
krzątały się po mojej głowie, nie dając spokojnie zapaść w sen.
Kiedy się obudziłam, słońce poraziło mnie w oczy
przez powieki. Z mruknięciem niezadowolenia odwróciłam się plecami do okna. I
wtedy to się stało. Zobaczyłam czarny wisiorek z białą kropką, w kształcie
wygiętej łzy, tyle że do góry nogami. Zwisał na czyjejś piersi, lecz nie mogłam
dostrzec na czyjej.
Zerwałam się z łóżka, dysząc ciężko.
Co
to było? Wizja? A może zwykły sen?
Sięgnęłam pod poduszkę, wyjmując Yang. Pulsował i jaśniał
w dziwaczny sposób. Czy to oznaczało, że Yin było gdzieś w pobliżu? I że ktoś
go miał?
Setki pytań kłębiły mi się w głowie. Zlustrowałam
biały symbol.
Hym…
Ostrożnie rozpięłam srebrny łańcuszek i nieporadnie
zapięłam sobie na szyi. Czekałam. Ale nic się nie stało. Odetchnęłam z ulgą. Byłam przepełniona pesymistycznymi
wizjami o tym, jak to ów wisiorek zaciska mi się wokół tchawicy, gdy tylko
dotknę nim skóry szyi.
Wstałam, ubrałam się, po czym znów ruszyłam do
księgozbioru, by szukać dalej.
~*~
Dnia następnego dowiedziałam się, że podczas mojego
pobytu w Wiosce Piasku odbędzie się festiwal. Z jakiej okazji, nie miałam
pojęcia i raczej mało mnie to obchodziło. Nie chciałam w nim uczestniczyć.
Dlaczego? Może dlatego, że kompletnie straciłam swój dryg do zabawy? A może
zostałam wyprana z wszelkich zabawowych instynktów, które w dzieciństwie aż się
ze mnie wylewały? Nie wiedziałam. Jedno było pewne – nie miałam najmniejszego
zamiaru ruszać się z wynajmowanego lokum przez cały festiwal.
Wyjrzałam przez okno. Masa ludzi krzątała się po
głównej ulicy rozstawiając stragany, rozwieszając lampki, czy co tam jeszcze.
Westchnęłam znużona. I co teraz? Biblioteka została zamknięta na czas imprezy,
poza tym i tak nie mogłam nic znaleźć. A przekopałam prawie połowę ksiąg! Cóż,
z całą pewnością był to wyczyn, bo księgozbiór Suny miał… spore rozmiary.
Wsadziłam do ust łyżeczkę z jogurtem brzoskwiniowym,
wciąż gapiąc się na ulicę. Czułam się fatalnie. Cała moja wola walki, zapał
umarły i zostały pogrzebane kilka godzin temu. Beznadziejność je zastąpiła,
zniechęcając mnie jeszcze bardziej. Po pierwsze: zmęczenie dawało mi się we
znaki. Jak miałam niby ślęczeć nad książkami dwadzieścia cztery na dobę? Tak
się, kurde, nie da! Po drugie: napięcie chłostało moje nerwy co jakiś czas. Nie
wiedziałam czym było ono spowodowane. Po prostu od czasu do czasu przepływał
mnie strumień dziwnego prądu, co nie było zaraz takie nieprzyjemne. Właściwie
równało się to z tym miłym ciepłem, kiedy długo czegoś szukasz i w końcu to
znajdujesz.
Ponownie ciężko westchnęłam. Spojrzałam na zegarek.
Dwudziesta czterdzieści dwa. Niby wcześnie, ale i tak nie miałam za bardzo co
robić. Tak więc wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki.
~*~
Siedząc kolejny dzień przy tym samym oknie i na tym
samym parapecie (położyłam sobie nawet na nim poduszkę, żeby po długim
siedzeniu nie bolał mnie tyłek), analizowałam wygląd i mimikę każdego
przechodnia, a robiłam to tak szczegółowo, że mój wnikliwy wzrok musiał być
wręcz namacalny. Festiwal się rozpoczął.
Wpakowałam sobie do buzi kostkę mlecznej czekolady.
Musiałam skończyć z podjadaniem i w końcu zabrać się za treningi, bo jeśli tak
dalej pójdzie, to podwoję swoją wagę. Ale te przyjemne chrupnięcia, kiedy moje
zęby miażdżyły jakiś zbłąkany orzech… nie, to było zbyt cenne, by zrezygnować z
tego daru boskiego, jakim była czekolada!
I właśnie w tamtej chwili, kiedy rozważałam
wszystkie za i przeciw pochłaniania słodyczy, moje oczy napotkały inne. Ich kolor
wydał się znajomy. Bardzo znajomy.
Lustrowała mnie ciemna otchłań lodowatego spojrzenia.
W jednej chwili poczułam elektryczny dreszcz, jeden
z tych, które nachodziły mnie już wcześniej, lecz tym razem pięć razy
intensywniejszy.
Zamrugałam kilka razy, by otrząsnąć się z szoku,
jaki wywarły na mnie te oczy. Przeszłam do ogółu, ale szybko się z tym
uporałam. Bowiem osobnik z tym niebywale znajomym spojrzeniem był odziany w
ciemno-brązowy płaszcz z kapturem. Spod niego wyglądały na mnie właśnie te oczy
i, opadająca na nie niedbale, czarna grzywka.
Niemal dostałam zawału, kiedy zdruzgotany mózg
podsunął mi koncepcję tożsamości owego kogoś.
Czy to mógł być on?
Ten zdrajca, ale już nie zdrajca?
Ten zimny, bezuczuciowy drań?
Mój były
najlepszy przyjaciel?
Moja pierwsza miłość?
Sasuke?
Na tę myśl zerwałam się z miejsca, a postać odwróciła
wzrok i zniknęła w tłumie. Musiałam go znaleźć, musiałam! W biegu naciągnęłam wysokie, czarne buty na lekkim
podwyższeniu, z odkrytymi palcami i chwyciłam kaburę, przypinając ją sobie do
uda. Nieważne, że miałam na sobie jedynie luźną, bordową koszulkę i spodenki.
Nieważne, że moje włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Musiałam go dogonić!
~*~
Przedzierając się przez tłum, traciłam już nadzieję.
A może mi się wydawało? Może wcale go tu nie było? Może wszystko to sobie
uroiłam? Kolejna porażka wbiła się w moje samopoczucie, jak świeżo naostrzony
kunai i ponownie pozostawiła bez żadnych pozytywnych uczuć.
Pieprzyć
świat, pomyślałam rozgoryczona i ruszyłam zatłoczoną
ulicą.
W tamtym momencie czułam się jeszcze gorzej, niż wczoraj. Najchętniej schlałabym się do nieprzytomności. Ale gdzie ja teraz znajdę bar?
W tamtym momencie czułam się jeszcze gorzej, niż wczoraj. Najchętniej schlałabym się do nieprzytomności. Ale gdzie ja teraz znajdę bar?
Zatrzymałam się raptownie, po czym walnęłam się z
otwartej dłoni w czoło. Przecież był festiwal i wszędzie roiło się od barów!
Sakura, myślisz! Tak więc skierowałam się do pierwszej lepszej pijalni.
Pchnęłam ostrożnie drzwi. Natychmiast w moją twarz
uderzył smród dymu papierosowego i alkoholu. Wnętrze było małe, ciasne i słabo
oświetlone. Stoliki, porozstawiane byle jak, tonęły w mroku.
Skierowałam się w stronę maleńkiego baru, nad którym
wisiały cztery lampy. Jedna z nich migała żałośnie. Wdrapałam się na stołek
barowy, opierając łokcie na blacie. Barman odwrócił głowę w moją stronę,
prześwietlając jadowicie-zielonymi tęczówkami. Był w miarę młody. Po jego minie
mogłam stwierdzić, że najchętniej wyniósłby się stąd i już nigdy nie stawił
nogi w tym miejscu. W sumie, to mu się nie dziwiłam. Kto chciałby pracować w
takim miejscu?
- Piwo z sokiem. – rzuciłam, kładąc czoło na swoich rękach.
- Piwo z sokiem. – rzuciłam, kładąc czoło na swoich rękach.
Postanowiłam zacząć od czegoś słabego. Bowiem
schlewać się jest najlepiej powoli. Postawiono przede mną kufel, a ja złapałam
go i wychyliłam, wypijając prawie połowę. Odstawiłam go ze szklanym hukiem na
blat, wypuszczając głośno powietrze. Szykowała się długa noc…
~*~
Potarłam palcem wskazującym swoją górną wargę.
Kieliszek po sake lśnił wilgocią w przygaszonym światełku lamp. Niemal
usypiałam przy barze. Oczy kleiły mi się, serce biło szybciej niż zwykle, a
umysł zgrzytał głośno pod ciężarem procentów. W głowie miałam zupełną pustkę.
Jedyne, o czym teraz marzyłam, to ciepłe, miękkie łóżko w moim, wynajmowanym
mieszkaniu. Ewentualnie jeszcze zrzygałabym się gdzieś po drodze, bo aż czułam
narastający w moim gardle odruch wymiotny.
Jednak pół mojej senności odjęła natychmiastowo
kolejna fala prądu, która przebiegła mi po plecach. Wiedziona jakimś nowym,
nieznanym mi instynktem, raptownie przekręciłam głowę w tył. Było to dużym
błędem, bo omamiony wódką, zmysł równowagi wystawił moje ciało na chwilową
próbę. Zachwiałam się silnie. Kiedy jednak obraz przestał się kołysać,
dostrzegłam przed sobą tą samą postać w brązowym płaszczu, z przeszywającymi,
czarnymi oczami, wbitymi w moją osobę.
Drgania mojego ciała były ledwie widoczne, ale
jednak faktem było, że dało się je wyłapać – tak silne fale elektryczności
przeszywały linię mojego kręgosłupa.
I patrzyliśmy się na siebie.
Może minutę.
Może godzinę.
A może nawet kilka dni.
Niespodziewanie mrugnęłam, przerywając ten moment
zastoju.
- S-sasuke? – wydukałam, nadal się na niego gapiąc.
- Sakura. – odparł chłodnym tonem, który słyszałam
od niego już milion razy.
Mój umysł nadal oszałamiał szok. I procenty.
Pokręciłam gwałtownie głową, by wyrzucić z niej jakiekolwiek resztki zdumienia.
W takiej sytuacji należało myśleć trzeźwo!
Znów miałam ochotę walnąć się w czoło z otwartej
dłoni.
Mogłam myśleć o tym, za nim postanowiłam się schlać!
- Co ty tu robisz? – spytałam zimno, siląc się na
wyraźne wypowiadanie każdego słowa.
Kare tęczówki
omiotły moje ciało. Znów poczułam dreszcze. Elektryczność przyjemnie wodziła
przez zdrętwiałe od garbienia, plecy. Ku mojemu najszczerszemu zdumieniu,
Uchiha zajął miejsce obok mnie, zdejmując z głowy kaptur. Zarys jego
szpiczastej czupryny podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Alkohol wyparował
z mojego krwiobiegu, a zmysły wyparły otępienie.
Postanowiłam sprawić, by czuł się jak pod
obstrzałem, więc wbiłam podejrzliwe spojrzenie w jego profil.
- Mógłbym spytać o to samo. – mruknął w końcu, nie
patrząc na mnie.
Wyprostowałam się dumnie.
- Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć. – prychnęłam,
lecz zaraz po tym zrozumiałam, co najlepszego wyczyniłam.
- A więc sama odpowiedziałaś sobie na pytanie. – westchnął,
jakby spodziewał się po mnie takiej odpowiedzi.
Cholerna, uchihowska intuicja.
Zapadła cisza. Okropna, ciążąca mi cisza, która
miała zamiar ciągnąć się przez następne kilka minut. Sprawiała, że czułam się
coraz bardziej nieswojo, czego nie mogłam powiedzieć o swoim „koledze”
siedzącym obok. Wydawał się być rozluźniony. Bardziej rozluźniony, niż gdy
zachodził mnie od tyłu, chwilę temu.
- Przybyłam tu szukać informacji. – wypaliłam, nim
zdążyłam ugryźć się w język.
Sasuke zwrócił na mnie wzrok i dokładnie otaksował. Analizował
moje słowa oraz cel, w jakim je wypowiedziałam. Już się pewnie domyślał o co
mogło mi chodzić. Tak, chciałam szczerości za szczerość, choć oczywiście Uchiha
nic mi nie powie.
- Jakich? – spytał, nadal się mi przypatrując.
Poczułam się lekko skrępowana tym spojrzeniem. Przeszywało
serce, duszę i całe twoje jestestwo, wypruwało z wszelkiej pewności siebie,
dowodziło, kto tu dominuje. A ja nienawidziłam znajdować się na czyjejś łasce.
- Ważnych. – mruknęłam, stosując tę samą wymówkę, co
w przypadku Naruto.
Sasuke przechylił minimalnie głowę w bok, co udało mi się dostrzec, obserwując go kątem oka.
Sasuke przechylił minimalnie głowę w bok, co udało mi się dostrzec, obserwując go kątem oka.
- Jak bardzo?
- Bardzo.
Odważyłam się odwrócić głowę w jego stronę całkowicie,
wbijając wzrok w czarne tęczówki. Niemal natychmiast przeszedł mnie potężny,
elektryczny dreszcz, pod którego władzą wzdrygnęłam się widocznie. Co ciekawsze,
z Uchihą stało się dokładnie to samo. Zadrżał, odwracając oczy w innym
kierunku.
Sprawa tych dreszczy coraz bardziej mnie męczyła. Co
to mogło znaczyć? I dlaczego zdarzało się tylko, kiedy spojrzeliśmy sobie w
oczy?
Oczywiście rozsądek od razu wykluczył jakiekolwiek
romantyczne bzdury. To nie było to. Więc w takim razie co?
- Podróżuję. – usłyszałam niespodziewanie.
Pogrążona w myślach aż podskoczyłam na dźwięk głosu
Sasuke. Znów na niego spojrzałam. On zaś wpatrywał się w rząd kieliszków,
stojących na półce nad barem.
- Właściwie, nie można tego nazwać „podróżą” –
prychnął. – Tułam się po prostu bez celu.
Westchnęłam. Przeczuwałam, że tak rysuje się jego
życie. Bo cóż miałby robić zdrajca, były morderca, czy ile tam jeszcze
mrocznych tytułów posiadał? Odpowiedź była prosta: nic. Pozostawała jedynie nic
nieznacząca tułaczka, którą Uchiha praktykował.
- Przybyłam do Suny, by dowiedzieć się czegoś o moim
dziedzictwie. – zachrypiałam ledwo słyszalnie. – Ale kiepsko mi idzie.
Para karych oczu znów upatrzyła sobie jakiś punkt
mojej twarzy. W moim głosie pobrzmiewało zrezygnowanie i zmęczenie, jakbym
przeszukała już cały świat – bezskutecznie.
- Nigdy nie porzucaj swojego celu, Sakura. –
powiedział melancholijnie Sasuke. – Upór, który masz w sobie może okazać się
twoim największym sprzymierzeńcem w czasie kryzysu.
Od
autorki: Witajcie! Po długiej (dłuuuuuuuugiej) przerwie w
końcu publikuję rozdział. Tak jak myślałam – wyszedł krótszy niż chciałam… Ale
za to dłuższy od poprzedniego! Pisał się tak długo, ponieważ miałam naprawdę poważne
problemy. Mianowicie: rodzice zabronili mi siadać przy kompie w tygodniu, więc
na pisanie czegokolwiek mam czas tylko w weekend’y, a to też nie zawsze. Tak więc
na rozdział trzeci trochę sobie poczekacie. No chyba, że dopadnie mnie taka
super-hiper-mega wena, że skończę go w następny weekend xD.
PS.: Zapraszam na nowego bloga!
(jednopartowki-sasusaku-by-shori)
Czekam na rozdział !:3
OdpowiedzUsuńTe wisiory ^^ Świetny pomysł ;) ! fajnie tu u Ciebie :3! Podoba mi się rozdział i styl pisania. :) (Krótko bo z telefonu)
Pozdrawiam! ;)
Polly-chan~
Ależ bardzo mi miło :3
UsuńJa też z telefonu, nie martw się xD
Czytałam jedno z Twoich opowiadań, ale że jest mało rozdziałów to szybko mi to poszło. Przepraszam, że nie skomentowałam, ale po prostu mi się tak straszliwie nie chciało..
Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej ;3
Pozdrawiam!
No i jestem! Muszę powiedzieć, że miło mi się czyta i wciąga. Domyślam się już mniej więcej o co chodzi w prologu, ale to dobrze, bo ja lubię coś rozpracować szybko na samym początku, a potem delektować się myślą, że udało mi się to odkryć. Choć miłą bywa też niespodzianka gdy okaże się, że racji nie miałam. Coś z innych komentarzy wywnioskowałam, że poddałaś się przy poprzednim blogu i mam nadzieję, że już więcej tego nie zrobisz, a tym bardziej tutaj, bo piszesz świetnie. Miałabym tylko jedną uwagę do tego rozdziału. Bardzo często powtarzasz sformułowanie "elektryzujący/elektryczny dreszcz". Szczerze powiedziawszy, lepiej by chyba było, jakbyś nie powtarzała ciągle tego epitetu, bo zapewne większość czytelników przyswoiła go sobie za drugim razem. Lepiej byłoby użyć synonimów np: piorunujące odczucie, nieprzyjemne mrowienie, odrętwienie. To taka mała sugestia z mojej strony. Oczywiście to twoje opowiadanie, którego fabuła jest jak na razie bardzo dobra. Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie się robić jeszcze ciekawiej (albo przynajmniej poziom zostanie utrzymany, bo to pierwsze życzenie nie zawsze jest do spełnienia).
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jeszcze ten barman. Czy odegra jakąś ważniejszą rolę? Te jego oczy tak przykuły moją uwagę, że teraz będę się tym głowić.
I oczywiście najważniejsze pytanie postawione już przez Sakurę: czemu gdy spoglądają sobie w oczy to przechodzą ich dreszcze. Bo nie sądzę, żeby siedzieli na elektrycznych krzesłach :P Choć mogłoby być zabawnie ;) Zapewne ma to jakiś związek z tym wisiorkiem i Sasuke pewnie też ma z nim jakiś związek, a jak znam życie to z tym drugim, bo w końcu on zawsze jest tym charakterem z pod ciemnej gwiazdy.
No, no, no, chyba ciut się rozpisałam. Ja wiem, że długie komentarze cieszą oko, ale nie przyzwyczajaj się, nie zawsze cię takim uraczę. To znaczy, zawsze coś naskrobię, ale nie zawsze tak długo.
Życzę ci oczywiście duuużo weny i żeby rodzice pozwolili ci pisać kiedy chcesz. Możesz też spróbować pisać na telefonie, wtedy praktycznie możesz pisać zawsze gdy masz na to ochotę. Ja tak na przykład robię i kreatywnie spędzam czas w autobusie, gdy wracam ze szkoły.
Jeszcze raz życzę weny i pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz i serdecznie witam w gronie mych zacnych czytelników! :D
UsuńPrzeczytałam Twój wpis już wczoraj, ale niestety nie miałam zbytnio czasu, aby naskrobać odpowiedź.
Ugh, troszku mi się smutno zrobiło. Myślałam, że wszyscy będą się głowić nad fabułą, a tu guzik ._. Zgadłaś prawie wszystko. PRAWIE xd.
Z tymi powtórzeniami masz rację - mam z tym ewidentny problem. Po prostu ciężko mi znaleźć synonimy, lecz dzięki Tobie mam już kilka. Dzięki ;3
Barman... on jeszcze się pojawi. Albo może nie. Kto wie? xd
Sprawa dreszczy zostanie wyjaśniona, ale z czasem. Czy ma to coś wspólnego z medalionami? Dowiesz się sama! ;>
Wątpię, żeby rodzice pozwolili mi siadać kiedy chcę. Wymagają ode mnie sporo (jak na przykład czwórka z chemii na semestr... niewykonalne x.x). Wymyślili więc sobie, że jak w tygodniu nie będę miała dostępu do komputera, to nauka pójdzie mi lepiej. W to też nie wierzę, ale ćśśśś xd. Co do pisania na telefonie, to to może być dobre. Kiedy będę miała wenę naskrobię coś w notatkach, a potem przepiszę w Worda. Kurczę, doradziłaś mi dwa razy w jednym komentarzu xd. Serio, dzięki.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :*
Dzień dobry i przepraszam. Dobry, bo tym nasza kochana pani doktor przełożyła kolokwium, na które umiałam tyle co nic, a przepraszam, bo tak długo mnie tu nie było. Czytałam wszystko na bieżąco, ale (ja wiem, to nie jest wymówka, albo jeśli jest, to najgorsza na świecie) zwyczajnie nie mogłam się zebrać, żeby zostawić po sobie jakoś ślad. A dziś? O proszę, komentarzowa wena wróciła! :D
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że Sasuke ma drugą część wisiorka i to między innymi przez to tak drżą na swój widok. Zastanawiam się tylko, czemu wisiorek Sakury świecił? Mam kilka teorii :D
1. Świeci, gdy druga połówka jest w pobliżu.
2. Świeci, gdy właściciel drugiej połówki na niego patrzy. ;D
3. Świeci, gdy właściciel drugiej połówki myśli o właścicielu pierwszej połówki. xD
Nie wiem, to pierwsze pewnie jest najbardziej prawdopodobne. :D
Rzeczywiście często powtarzasz "elektryczny dreszcz", ale oprócz tego, tak naprawdę nic nie rzuciło mi się w oczy. Jak zawsze poprawnie i pięknie, a więc coś, co lubię. :) Oby tak dalej!
Zastanawiam się tylko, co dalej. Czy Sasuke w jakiś sposób pomoże Sakurze, a jeśli nie, to jak potoczą się dalej ich losy? Będą się co jakiś czas przypadkowo spotykać, czy coś? Zaciekawiłaś mnie, nie powiem. ;)
Mam nadzieję, że przy kolejnym rozdziale szybciej wezmę się w garść i dam komentarz. :D
Pozdrawiam serdecznie!
Witam, witam!
UsuńNie mam Ci za złe, że nie skomentowałaś, bo sama lepsza nie jestem xd. Miałam coś skrobnąć przy rozdziale czwartym, ale tak jakoś... nie potrafiłam.
Powiem tak: żadna z Twoich opcji nie jest prawidłowa xD Chociaż jesteś blisko to jeszcze nie to. Podpowiem, że owszem - jest to związane z właścicielem, lecz nie w żaden ze sposobów, które podałaś.
Co dalej? Mam już jakiś koślawy zarys dalszej fabuły. Teraz wystarczy to do końca ukształtować i przelać do Worda.
Również pozdrawiam i postaram się coś u Ciebie skomentować :*
ubolewam, że rozdziały takie króciutkie :(
OdpowiedzUsuńtrochę chaotycznie wyrażasz myśli bohaterki. poza tym ciągle gada o tym, co się dzieje. trochę brakuje mi refleksji; momentu zawieszenia. zbyt dużo retorycznych pytań.
moje komentarze chyba nigdy nie biły rekordów objętości. no, nigdy. tak się zdaje, że nie lubię wychwalać; po co robić autorowi wodę z mózgu, kiedy ma talent...
buziaki, kochana. dużo pracy przed tobą :)
pozdrawiam,
Aerix
PS. zapraszam na [hellheaven-ss]. popełniamy te same błędy ;) czasem dziwnie (brakowało mi tego słowa!) zobaczyć siebie w kimś innym.
Ja też nad tym ubolewam ;____;
UsuńNo cóż, nigdy nie byłam dobra w rozpisywaniu się o rozmyślaniach. To po prostu nie leży w moim... hm... stylu?
Nie nazwałabym tych pytań "retorycznymi". Raczej dałabym im nalepkę z napisem "bez odpowiedzi" ^^.
Zajrzę do Ciebie! Może zostawię jakiś komentarzyk - zobaczy się.
Serio widzisz siebie we mnie? Czuje się z tym tak... tak inaczej (brak słów).
Dziękuję za komentarz!
Ah! Zapomniałabym! Mam do Ciebie prośbę - czy mogłabyś zainwestować w wersję mobilną bloga? Pięknie proszę :3 Będzie mi się o wiele wygodniej czytało ^,^
Usuń