niedziela, 5 października 2014

Rozdział 2: "Spotkanie po latach"

     Następnego dnia, kiedy tylko otworzyłam oczy, niemal zerwałam się z łóżka. Sięgnęłam pod poduszkę, gdzie teoretycznie powinien znajdować się medalion.
     Ufff…
     Odetchnęłam z ulgą, napotykając błądzącą dłonią gładką taflę wisiorka. Wysunęłam biały symbol i ponownie się mu przyjrzałam. Kształtem przypominał wygiętą łzę. Na jego nieskazitelnej, śnieżnobiałej nawierzchni widniało średnich rozmiarów czarne kółko. Zawieszony był na srebrnym, cienkim łańcuszku.
     Zawahałam się. Założyć go, czy lepiej nie?
     Na tę chwilę z tego zrezygnowałam. Kto wie, co mogłoby się stać?
     Wstałam, chwyciłam Yang i schowałam w najbardziej (nie)oryginalnym miejscu – pod łóżkiem. No bo niby kto mógłby się spodziewać, że tak ważny dla rodziny Haruno przedmiot ot tak leży sobie w kilkucentymetrowej warstwie kurzu pod posłaniem?

Cel na dziś: odnaleźć jakąkolwiek wzmiankę o symbolach Yin i Yang w bibliotece.

     Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Ubrałam się w swój ulubiony kolor – czerwony – po czym wyszłam z mieszkania, uprzednio je zakluczając. Pognałam do konohańskiej czytelni, pełna nadziei i zapału.

~*~

     Wychodząc z biblioteki wlokłam się, jakby na moje barki spadł olbrzymi ciężar. A i owszem, spadł. Ciężar zrezygnowania i rozczarowania. Nie znalazłam nic, nic! Ani jednej, maluśkiej wzmianki. Dlaczego, ja się pytam? Jako ostatniej z klanu należą mi się jakieś informacje!
     Ostatniej z klanu…
     Niemal od razu nasunęła mi się inna osoba, która mogła poszczycić się podobnym określeniem. 
     Pokręciłam głową, zdenerwowana.
     Nie!
     Sakura, nie możesz o nim myśleć!   
     Więc przestałam, choć przez resztę dnia siedział gdzieś w tyle mojej głowy, dźgając boleśnie w umysł swoją wyimaginowaną kataną. Jakby dopraszał się o moją uwagę.
     Ha! Dobre sobie!, prychnęłam w myślach.

~*~

     Następnego dnia darowałam sobie ponowną mordęgę, jaką było przeszukiwanie biblioteki. Podjęłam za to radykalną decyzję.
          - Wyruszam do Suny – oświadczyłam prosto z mostu w stronę Naruto, który nadal siedział za swoim hokagowskim biurkiem.
          - Ale że jak to? – wybełkotał, kompletnie zbity z tropu. – Niby z jakiego powodu?
     Zawahałam się.
     Z jednej strony strasznie chciałam mu o wszystkim powiedzieć. Ukrywanie czegoś przed najlepszym przyjacielem było okropnie trudne, ale z drugiej strony… wolałam go w to nie wplątywać.
          - Potrzebuję pewnych informacji, a Suna ma lepiej zaopatrzoną bibliotekę, niż Konoha – odparłam wymijająco. – Nie martw się, wrócę za góra tydzień – zapewniłam, siląc się na blady uśmiech.
          - A jakich to informacji potrzebujesz? – spytał, a na jego twarz wstąpiła powaga.
          - Ważnych – prychnęłam.
     Zirytowałam się, że – jak zwykle – musi robić mi wywiad, zamiast po prostu mnie puścić. Co niby miałabym zrobić? Jestem jego pierwszą przyjaciółką, a on moim pierwszym przyjacielem. Powinniśmy sobie ufać, do cholery! A w błękitnych tęczówkach dopatrzyłam się podejrzliwości. To było raniące.
     Zmierzył mnie po raz któryś badawczym spojrzeniem, po czym wypuścił powietrze z płuc. Było to dla mnie jak sygnał. Odpuścił.
          - Dobrze, ale wróć szybko – westchnął, biorąc w dłoń długopis. – Wyślę wiadomość do Gaary o twoim przybyciu.
     Skinęłam tylko głową.

~*~

     Nazajutrz ruszyłam. Wioska Piasku znajdowała się ładne parę dni drogi od Liścia. Musiałam się spieszyć. Tak więc przez pierwszy dzień podróży zrobiłam tylko jeden postój. Później, widząc, że niebo czernieje, postanowiłam rozbić swój mały namiocik na jakiejś leśnej polance.
     Podróż upływała szybko i spokojnie. Widząc wyłaniającą się zza horyzontu Sunę, odetchnęłam z ulgą. Biegnięcie przez pustynie, do tego z balastem, było okropnym przeżyciem.
Dotarłam w końcu pod bramę.

~*~

     Siedziałam w swoim, wynajmowanym pokoju, popijając kawę z mlekiem. Przewróciłam kartkę grubego tomiszcza, szukając choć małej wzmianki na temat tego, co mnie interesowało.
Widząc słowa „Yin i Yang” niemal zakrztusiłam się napojem. Odłożyłam filiżankę na stół, przy którym siedziałam, i pochyliłam się nad księgą.

Mówi się, że symbole Yin i Yang przedstawiają dwa odwieczne przeciwieństwa – światło i ciemność (…) Legenda opowiada, że istniały niegdyś dwa klany, które przekazywały oba symbole z pokolenia na pokolenie. Były w nich podobno zaklęte duchy światła oraz ciemności i tylko posiadacz mógł mieć nad nimi całkowitą władzę.

     Wciągnęłam głośno powietrze. Czy to możliwe, że… że Haruno był jednym z obu klanów?
     Wyciągnęłam wisiorek z lewej kieszeni szortów i – po raz nie wiadomo który – przyjrzałam mu się wnikliwie. Czy to możliwe, że legenda mówi prawdę? Czy to możliwe, że w tym małym symboliku zapieczętowany był duch światła?

~*~

     Zasnęłam dopiero nad ranem. Nowo zdobyte informacje krzątały się po mojej głowie, nie dając spokojnie zapaść w sen.
     Kiedy się obudziłam, słońce poraziło mnie w oczy przez powieki. Z mruknięciem niezadowolenia odwróciłam się plecami do okna. I wtedy to się stało. Zobaczyłam czarny wisiorek z białą kropką, w kształcie wygiętej łzy, tyle że do góry nogami. Zwisał na czyjejś piersi, lecz nie mogłam dostrzec na czyjej.
     Zerwałam się z łóżka, dysząc ciężko.
     Co to było? Wizja? A może zwykły sen?
     Sięgnęłam pod poduszkę, wyjmując Yang. Pulsował i jaśniał w dziwaczny sposób. Czy to oznaczało, że Yin było gdzieś w pobliżu? I że ktoś go miał?
     Setki pytań kłębiły mi się w głowie. Zlustrowałam biały symbol.
     Hym…
     Ostrożnie rozpięłam srebrny łańcuszek i nieporadnie zapięłam sobie na szyi. Czekałam. Ale nic się nie stało. Odetchnęłam z ulgą. Byłam przepełniona pesymistycznymi wizjami o tym, jak to ów wisiorek zaciska mi się wokół tchawicy, gdy tylko dotknę nim skóry szyi.
     Wstałam, ubrałam się, po czym znów ruszyłam do księgozbioru, by szukać dalej.

~*~

     Dnia następnego dowiedziałam się, że podczas mojego pobytu w Wiosce Piasku odbędzie się festiwal. Z jakiej okazji, nie miałam pojęcia i raczej mało mnie to obchodziło. Nie chciałam w nim uczestniczyć. Dlaczego? Może dlatego, że kompletnie straciłam swój dryg do zabawy? A może zostałam wyprana z wszelkich zabawowych instynktów, które w dzieciństwie aż się ze mnie wylewały? Nie wiedziałam. Jedno było pewne – nie miałam najmniejszego zamiaru ruszać się z wynajmowanego lokum przez cały festiwal.
     Wyjrzałam przez okno. Masa ludzi krzątała się po głównej ulicy rozstawiając stragany, rozwieszając lampki, czy co tam jeszcze. Westchnęłam znużona. I co teraz? Biblioteka została zamknięta na czas imprezy, poza tym i tak nie mogłam nic znaleźć. A przekopałam prawie połowę ksiąg! Cóż, z całą pewnością był to wyczyn, bo księgozbiór Suny miał… spore rozmiary.
     Wsadziłam do ust łyżeczkę z jogurtem brzoskwiniowym, wciąż gapiąc się na ulicę. Czułam się fatalnie. Cała moja wola walki, zapał umarły i zostały pogrzebane kilka godzin temu. Beznadziejność je zastąpiła, zniechęcając mnie jeszcze bardziej. Po pierwsze: zmęczenie dawało mi się we znaki. Jak miałam niby ślęczeć nad książkami dwadzieścia cztery na dobę? Tak się, kurde, nie da! Po drugie: napięcie chłostało moje nerwy co jakiś czas. Nie wiedziałam czym było ono spowodowane. Po prostu od czasu do czasu przepływał mnie strumień dziwnego prądu, co nie było zaraz takie nieprzyjemne. Właściwie równało się to z tym miłym ciepłem, kiedy długo czegoś szukasz i w końcu to znajdujesz.
     Ponownie ciężko westchnęłam. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta czterdzieści dwa. Niby wcześnie, ale i tak nie miałam za bardzo co robić. Tak więc wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki.

~*~

     Siedząc kolejny dzień przy tym samym oknie i na tym samym parapecie (położyłam sobie nawet na nim poduszkę, żeby po długim siedzeniu nie bolał mnie tyłek), analizowałam wygląd i mimikę każdego przechodnia, a robiłam to tak szczegółowo, że mój wnikliwy wzrok musiał być wręcz namacalny. Festiwal się rozpoczął.
     Wpakowałam sobie do buzi kostkę mlecznej czekolady. Musiałam skończyć z podjadaniem i w końcu zabrać się za treningi, bo jeśli tak dalej pójdzie, to podwoję swoją wagę. Ale te przyjemne chrupnięcia, kiedy moje zęby miażdżyły jakiś zbłąkany orzech… nie, to było zbyt cenne, by zrezygnować z tego daru boskiego, jakim była czekolada!
     I właśnie w tamtej chwili, kiedy rozważałam wszystkie za i przeciw pochłaniania słodyczy, moje oczy napotkały inne. Ich kolor wydał się znajomy. Bardzo znajomy. Lustrowała mnie ciemna otchłań lodowatego spojrzenia.
     W jednej chwili poczułam elektryczny dreszcz, jeden z tych, które nachodziły mnie już wcześniej, lecz tym razem pięć razy intensywniejszy.
     Zamrugałam kilka razy, by otrząsnąć się z szoku, jaki wywarły na mnie te oczy. Przeszłam do ogółu, ale szybko się z tym uporałam. Bowiem osobnik z tym niebywale znajomym spojrzeniem był odziany w ciemno-brązowy płaszcz z kapturem. Spod niego wyglądały na mnie właśnie te oczy i, opadająca na nie niedbale, czarna grzywka.
     Niemal dostałam zawału, kiedy zdruzgotany mózg podsunął mi koncepcję tożsamości owego kogoś.
     Czy to mógł być on?
     Ten zdrajca, ale już nie zdrajca?
     Ten zimny, bezuczuciowy drań?
     Mój były najlepszy przyjaciel?
     Moja pierwsza miłość?
     Sasuke?
     Na tę myśl zerwałam się z miejsca, a postać odwróciła wzrok i zniknęła w tłumie. Musiałam go znaleźć, musiałam! W biegu naciągnęłam wysokie, czarne buty na lekkim podwyższeniu, z odkrytymi palcami i chwyciłam kaburę, przypinając ją sobie do uda. Nieważne, że miałam na sobie jedynie luźną, bordową koszulkę i spodenki. Nieważne, że moje włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Musiałam go dogonić!

~*~

     Przedzierając się przez tłum, traciłam już nadzieję. A może mi się wydawało? Może wcale go tu nie było? Może wszystko to sobie uroiłam? Kolejna porażka wbiła się w moje samopoczucie, jak świeżo naostrzony kunai i ponownie pozostawiła bez żadnych pozytywnych uczuć.
     Pieprzyć świat, pomyślałam rozgoryczona i ruszyłam zatłoczoną ulicą. 
     W tamtym momencie czułam się jeszcze gorzej, niż wczoraj. Najchętniej schlałabym się do nieprzytomności. Ale gdzie ja teraz znajdę bar?
     Zatrzymałam się raptownie, po czym walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. Przecież był festiwal i wszędzie roiło się od barów! Sakura, myślisz! Tak więc skierowałam się do pierwszej lepszej pijalni.
     Pchnęłam ostrożnie drzwi. Natychmiast w moją twarz uderzył smród dymu papierosowego i alkoholu. Wnętrze było małe, ciasne i słabo oświetlone. Stoliki, porozstawiane byle jak, tonęły w mroku.
     Skierowałam się w stronę maleńkiego baru, nad którym wisiały cztery lampy. Jedna z nich migała żałośnie. Wdrapałam się na stołek barowy, opierając łokcie na blacie. Barman odwrócił głowę w moją stronę, prześwietlając jadowicie-zielonymi tęczówkami. Był w miarę młody. Po jego minie mogłam stwierdzić, że najchętniej wyniósłby się stąd i już nigdy nie stawił nogi w tym miejscu. W sumie, to mu się nie dziwiłam. Kto chciałby pracować w takim miejscu?
           - Piwo z sokiem. – rzuciłam, kładąc czoło na swoich rękach.
      Postanowiłam zacząć od czegoś słabego. Bowiem schlewać się jest najlepiej powoli. Postawiono przede mną kufel, a ja złapałam go i wychyliłam, wypijając prawie połowę. Odstawiłam go ze szklanym hukiem na blat, wypuszczając głośno powietrze. Szykowała się długa noc…

~*~

     Potarłam palcem wskazującym swoją górną wargę. Kieliszek po sake lśnił wilgocią w przygaszonym światełku lamp. Niemal usypiałam przy barze. Oczy kleiły mi się, serce biło szybciej niż zwykle, a umysł zgrzytał głośno pod ciężarem procentów. W głowie miałam zupełną pustkę. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to ciepłe, miękkie łóżko w moim, wynajmowanym mieszkaniu. Ewentualnie jeszcze zrzygałabym się gdzieś po drodze, bo aż czułam narastający w moim gardle odruch wymiotny.
     Jednak pół mojej senności odjęła natychmiastowo kolejna fala prądu, która przebiegła mi po plecach. Wiedziona jakimś nowym, nieznanym mi instynktem, raptownie przekręciłam głowę w tył. Było to dużym błędem, bo omamiony wódką, zmysł równowagi wystawił moje ciało na chwilową próbę. Zachwiałam się silnie. Kiedy jednak obraz przestał się kołysać, dostrzegłam przed sobą tą samą postać w brązowym płaszczu, z przeszywającymi, czarnymi oczami, wbitymi w moją osobę.
     Drgania mojego ciała były ledwie widoczne, ale jednak faktem było, że dało się je wyłapać – tak silne fale elektryczności przeszywały linię mojego kręgosłupa.
     I patrzyliśmy się na siebie.
     Może minutę.
     Może godzinę.
     A może nawet kilka dni.
     Niespodziewanie mrugnęłam, przerywając ten moment zastoju.
          - S-sasuke? – wydukałam, nadal się na niego gapiąc.
          - Sakura. – odparł chłodnym tonem, który słyszałam od niego już milion razy.
     Mój umysł nadal oszałamiał szok. I procenty. Pokręciłam gwałtownie głową, by wyrzucić z niej jakiekolwiek resztki zdumienia. W takiej sytuacji należało myśleć trzeźwo!
     Znów miałam ochotę walnąć się w czoło z otwartej dłoni.
     Mogłam myśleć o tym, za nim postanowiłam się schlać!
          - Co ty tu robisz? – spytałam zimno, siląc się na wyraźne wypowiadanie każdego słowa.
     Kare tęczówki omiotły moje ciało. Znów poczułam dreszcze. Elektryczność przyjemnie wodziła przez zdrętwiałe od garbienia, plecy. Ku mojemu najszczerszemu zdumieniu, Uchiha zajął miejsce obok mnie, zdejmując z głowy kaptur. Zarys jego szpiczastej czupryny podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Alkohol wyparował z mojego krwiobiegu, a zmysły wyparły otępienie.
     Postanowiłam sprawić, by czuł się jak pod obstrzałem, więc wbiłam podejrzliwe spojrzenie w jego profil.
          - Mógłbym spytać o to samo. – mruknął w końcu, nie patrząc na mnie.
     Wyprostowałam się dumnie.
          - Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć. – prychnęłam, lecz zaraz po tym zrozumiałam, co najlepszego wyczyniłam.
          - A więc sama odpowiedziałaś sobie na pytanie. – westchnął, jakby spodziewał się po mnie takiej odpowiedzi.
     Cholerna, uchihowska intuicja.
     Zapadła cisza. Okropna, ciążąca mi cisza, która miała zamiar ciągnąć się przez następne kilka minut. Sprawiała, że czułam się coraz bardziej nieswojo, czego nie mogłam powiedzieć o swoim „koledze” siedzącym obok. Wydawał się być rozluźniony. Bardziej rozluźniony, niż gdy zachodził mnie od tyłu, chwilę temu.
          - Przybyłam tu szukać informacji. – wypaliłam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
     Sasuke zwrócił na mnie wzrok i dokładnie otaksował. Analizował moje słowa oraz cel, w jakim je wypowiedziałam. Już się pewnie domyślał o co mogło mi chodzić. Tak, chciałam szczerości za szczerość, choć oczywiście Uchiha nic mi nie powie.
          - Jakich? – spytał, nadal się mi przypatrując.
     Poczułam się lekko skrępowana tym spojrzeniem. Przeszywało serce, duszę i całe twoje jestestwo, wypruwało z wszelkiej pewności siebie, dowodziło, kto tu dominuje. A ja nienawidziłam znajdować się na czyjejś łasce.
          - Ważnych. – mruknęłam, stosując tę samą wymówkę, co w przypadku Naruto.
     Sasuke przechylił minimalnie głowę w bok, co udało mi się dostrzec, obserwując go kątem oka.
          - Jak bardzo?
          - Bardzo.
     Odważyłam się odwrócić głowę w jego stronę całkowicie, wbijając wzrok w czarne tęczówki. Niemal natychmiast przeszedł mnie potężny, elektryczny dreszcz, pod którego władzą wzdrygnęłam się widocznie. Co ciekawsze, z Uchihą stało się dokładnie to samo. Zadrżał, odwracając oczy w innym kierunku.
     Sprawa tych dreszczy coraz bardziej mnie męczyła. Co to mogło znaczyć? I dlaczego zdarzało się tylko, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy?
     Oczywiście rozsądek od razu wykluczył jakiekolwiek romantyczne bzdury. To nie było to. Więc w takim razie co?
          - Podróżuję. – usłyszałam niespodziewanie.
     Pogrążona w myślach aż podskoczyłam na dźwięk głosu Sasuke. Znów na niego spojrzałam. On zaś wpatrywał się w rząd kieliszków, stojących na półce nad barem.
          - Właściwie, nie można tego nazwać „podróżą” – prychnął. – Tułam się po prostu bez celu.
     Westchnęłam. Przeczuwałam, że tak rysuje się jego życie. Bo cóż miałby robić zdrajca, były morderca, czy ile tam jeszcze mrocznych tytułów posiadał? Odpowiedź była prosta: nic. Pozostawała jedynie nic nieznacząca tułaczka, którą Uchiha praktykował.
          - Przybyłam do Suny, by dowiedzieć się czegoś o moim dziedzictwie. – zachrypiałam ledwo słyszalnie. – Ale kiepsko mi idzie.
     Para karych oczu znów upatrzyła sobie jakiś punkt mojej twarzy. W moim głosie pobrzmiewało zrezygnowanie i zmęczenie, jakbym przeszukała już cały świat – bezskutecznie.
          - Nigdy nie porzucaj swojego celu, Sakura. – powiedział melancholijnie Sasuke. – Upór, który masz w sobie może okazać się twoim największym sprzymierzeńcem w czasie kryzysu.



Od autorki: Witajcie! Po długiej (dłuuuuuuuugiej) przerwie w końcu publikuję rozdział. Tak jak myślałam – wyszedł krótszy niż chciałam… Ale za to dłuższy od poprzedniego! Pisał się tak długo, ponieważ miałam naprawdę poważne problemy. Mianowicie: rodzice zabronili mi siadać przy kompie w tygodniu, więc na pisanie czegokolwiek mam czas tylko w weekend’y, a to też nie zawsze. Tak więc na rozdział trzeci trochę sobie poczekacie. No chyba, że dopadnie mnie taka super-hiper-mega wena, że skończę go w następny weekend xD.

PS.: Zapraszam na nowego bloga! (jednopartowki-sasusaku-by-shori) 

9 komentarzy:

  1. Czekam na rozdział !:3
    Te wisiory ^^ Świetny pomysł ;) ! fajnie tu u Ciebie :3! Podoba mi się rozdział i styl pisania. :) (Krótko bo z telefonu)
    Pozdrawiam! ;)
    Polly-chan~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ bardzo mi miło :3
      Ja też z telefonu, nie martw się xD
      Czytałam jedno z Twoich opowiadań, ale że jest mało rozdziałów to szybko mi to poszło. Przepraszam, że nie skomentowałam, ale po prostu mi się tak straszliwie nie chciało..
      Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej ;3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No i jestem! Muszę powiedzieć, że miło mi się czyta i wciąga. Domyślam się już mniej więcej o co chodzi w prologu, ale to dobrze, bo ja lubię coś rozpracować szybko na samym początku, a potem delektować się myślą, że udało mi się to odkryć. Choć miłą bywa też niespodzianka gdy okaże się, że racji nie miałam. Coś z innych komentarzy wywnioskowałam, że poddałaś się przy poprzednim blogu i mam nadzieję, że już więcej tego nie zrobisz, a tym bardziej tutaj, bo piszesz świetnie. Miałabym tylko jedną uwagę do tego rozdziału. Bardzo często powtarzasz sformułowanie "elektryzujący/elektryczny dreszcz". Szczerze powiedziawszy, lepiej by chyba było, jakbyś nie powtarzała ciągle tego epitetu, bo zapewne większość czytelników przyswoiła go sobie za drugim razem. Lepiej byłoby użyć synonimów np: piorunujące odczucie, nieprzyjemne mrowienie, odrętwienie. To taka mała sugestia z mojej strony. Oczywiście to twoje opowiadanie, którego fabuła jest jak na razie bardzo dobra. Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie się robić jeszcze ciekawiej (albo przynajmniej poziom zostanie utrzymany, bo to pierwsze życzenie nie zawsze jest do spełnienia).
    Zastanawia mnie jeszcze ten barman. Czy odegra jakąś ważniejszą rolę? Te jego oczy tak przykuły moją uwagę, że teraz będę się tym głowić.
    I oczywiście najważniejsze pytanie postawione już przez Sakurę: czemu gdy spoglądają sobie w oczy to przechodzą ich dreszcze. Bo nie sądzę, żeby siedzieli na elektrycznych krzesłach :P Choć mogłoby być zabawnie ;) Zapewne ma to jakiś związek z tym wisiorkiem i Sasuke pewnie też ma z nim jakiś związek, a jak znam życie to z tym drugim, bo w końcu on zawsze jest tym charakterem z pod ciemnej gwiazdy.
    No, no, no, chyba ciut się rozpisałam. Ja wiem, że długie komentarze cieszą oko, ale nie przyzwyczajaj się, nie zawsze cię takim uraczę. To znaczy, zawsze coś naskrobię, ale nie zawsze tak długo.
    Życzę ci oczywiście duuużo weny i żeby rodzice pozwolili ci pisać kiedy chcesz. Możesz też spróbować pisać na telefonie, wtedy praktycznie możesz pisać zawsze gdy masz na to ochotę. Ja tak na przykład robię i kreatywnie spędzam czas w autobusie, gdy wracam ze szkoły.
    Jeszcze raz życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i serdecznie witam w gronie mych zacnych czytelników! :D
      Przeczytałam Twój wpis już wczoraj, ale niestety nie miałam zbytnio czasu, aby naskrobać odpowiedź.
      Ugh, troszku mi się smutno zrobiło. Myślałam, że wszyscy będą się głowić nad fabułą, a tu guzik ._. Zgadłaś prawie wszystko. PRAWIE xd.
      Z tymi powtórzeniami masz rację - mam z tym ewidentny problem. Po prostu ciężko mi znaleźć synonimy, lecz dzięki Tobie mam już kilka. Dzięki ;3
      Barman... on jeszcze się pojawi. Albo może nie. Kto wie? xd
      Sprawa dreszczy zostanie wyjaśniona, ale z czasem. Czy ma to coś wspólnego z medalionami? Dowiesz się sama! ;>
      Wątpię, żeby rodzice pozwolili mi siadać kiedy chcę. Wymagają ode mnie sporo (jak na przykład czwórka z chemii na semestr... niewykonalne x.x). Wymyślili więc sobie, że jak w tygodniu nie będę miała dostępu do komputera, to nauka pójdzie mi lepiej. W to też nie wierzę, ale ćśśśś xd. Co do pisania na telefonie, to to może być dobre. Kiedy będę miała wenę naskrobię coś w notatkach, a potem przepiszę w Worda. Kurczę, doradziłaś mi dwa razy w jednym komentarzu xd. Serio, dzięki.
      Pozdrawiam i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :*

      Usuń
  3. Dzień dobry i przepraszam. Dobry, bo tym nasza kochana pani doktor przełożyła kolokwium, na które umiałam tyle co nic, a przepraszam, bo tak długo mnie tu nie było. Czytałam wszystko na bieżąco, ale (ja wiem, to nie jest wymówka, albo jeśli jest, to najgorsza na świecie) zwyczajnie nie mogłam się zebrać, żeby zostawić po sobie jakoś ślad. A dziś? O proszę, komentarzowa wena wróciła! :D
    Domyślam się, że Sasuke ma drugą część wisiorka i to między innymi przez to tak drżą na swój widok. Zastanawiam się tylko, czemu wisiorek Sakury świecił? Mam kilka teorii :D
    1. Świeci, gdy druga połówka jest w pobliżu.
    2. Świeci, gdy właściciel drugiej połówki na niego patrzy. ;D
    3. Świeci, gdy właściciel drugiej połówki myśli o właścicielu pierwszej połówki. xD
    Nie wiem, to pierwsze pewnie jest najbardziej prawdopodobne. :D
    Rzeczywiście często powtarzasz "elektryczny dreszcz", ale oprócz tego, tak naprawdę nic nie rzuciło mi się w oczy. Jak zawsze poprawnie i pięknie, a więc coś, co lubię. :) Oby tak dalej!
    Zastanawiam się tylko, co dalej. Czy Sasuke w jakiś sposób pomoże Sakurze, a jeśli nie, to jak potoczą się dalej ich losy? Będą się co jakiś czas przypadkowo spotykać, czy coś? Zaciekawiłaś mnie, nie powiem. ;)
    Mam nadzieję, że przy kolejnym rozdziale szybciej wezmę się w garść i dam komentarz. :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam!
      Nie mam Ci za złe, że nie skomentowałaś, bo sama lepsza nie jestem xd. Miałam coś skrobnąć przy rozdziale czwartym, ale tak jakoś... nie potrafiłam.
      Powiem tak: żadna z Twoich opcji nie jest prawidłowa xD Chociaż jesteś blisko to jeszcze nie to. Podpowiem, że owszem - jest to związane z właścicielem, lecz nie w żaden ze sposobów, które podałaś.
      Co dalej? Mam już jakiś koślawy zarys dalszej fabuły. Teraz wystarczy to do końca ukształtować i przelać do Worda.
      Również pozdrawiam i postaram się coś u Ciebie skomentować :*

      Usuń
  4. ubolewam, że rozdziały takie króciutkie :(
    trochę chaotycznie wyrażasz myśli bohaterki. poza tym ciągle gada o tym, co się dzieje. trochę brakuje mi refleksji; momentu zawieszenia. zbyt dużo retorycznych pytań.
    moje komentarze chyba nigdy nie biły rekordów objętości. no, nigdy. tak się zdaje, że nie lubię wychwalać; po co robić autorowi wodę z mózgu, kiedy ma talent...
    buziaki, kochana. dużo pracy przed tobą :)
    pozdrawiam,
    Aerix

    PS. zapraszam na [hellheaven-ss]. popełniamy te same błędy ;) czasem dziwnie (brakowało mi tego słowa!) zobaczyć siebie w kimś innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nad tym ubolewam ;____;
      No cóż, nigdy nie byłam dobra w rozpisywaniu się o rozmyślaniach. To po prostu nie leży w moim... hm... stylu?
      Nie nazwałabym tych pytań "retorycznymi". Raczej dałabym im nalepkę z napisem "bez odpowiedzi" ^^.
      Zajrzę do Ciebie! Może zostawię jakiś komentarzyk - zobaczy się.
      Serio widzisz siebie we mnie? Czuje się z tym tak... tak inaczej (brak słów).

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Ah! Zapomniałabym! Mam do Ciebie prośbę - czy mogłabyś zainwestować w wersję mobilną bloga? Pięknie proszę :3 Będzie mi się o wiele wygodniej czytało ^,^

      Usuń