środa, 3 września 2014

Rozdział 1: "Biała przepustka do piekła"

          - Sto lat, Sakura-chan! – Zawołał Naruto, podskakując na jednej nodze, jak uchachana pięciolatka.
     Uśmiechnęłam się słodko, pozorując dobry humor. Właściwie, to nie musiałam się wysilać. Naprawdę czułam się dobrze, a na pewno lepiej, niż przez zeszłe trzy lata. Dziś odbywało się mini przyjęcie urodzinowe, organizowane przez Hinatę, Naruto i Ino. A prosiłam ich, żeby niczego nie robili! Lecz niestety nie miałam siły mierzyć się z zaciętością Yamanaki. Jeżeli ona się na coś uparła, musiała to doprowadzić do skutku.
     Postawiono przede mną nie za duży tort truskawkowy, oblepiony różowym lukrem, z kilkoma owocami na górnej powierzchni. Hyuuga chwyciła nóż i zaczęła go powoli kroić. Szczerze powiedziawszy, nie miałam dziś ochoty na słodkości, ale odezwały się we mnie dobre duchy, które nieustannie szeptały mi: „Tyle się napracowali”, „Będzie im przykro, jeżeli odmówisz” i „Nie możesz ranić swoich przyjaciół”.
     Przyjęłam swój kawałek, przyglądając się melancholijnie śmietank0wemu nadzieniu. Dziewiętnaście lat. Tyle właśnie minęło czasu odkąd Mebuki Haruno wydała mnie na świat. Niby to nic, ale i tak dziwiłam się, że udało mi się przeżyć te wszystkie okropności. Trzy lata wcześniej Madara Uchiha został zapieczętowany, a Obito zabity.

~*~

     Odgarniając różowy kosmyk z czoła, pomknęłam w kierunku dawnych towarzyszy z drużyny siódmej. Stali nad ciałem zamaskowanego Uchihy i przyglądali mu się, zdyszani i brudni od krwi.
     Kiedy zobaczyli, że biegnę w ich stronę, Uzumaki rozłożył ramiona, jakby chciał powiedzieć: „Przytul mnie!”, a po twarzy Sasuke przemknął cień uśmiechu. Kiedy Naruto już przygotował się na uścisk, ja wyhamowałam przed nimi gwałtownie, na co oboje się zdziwili. Stanęłam pomiędzy blondynem w pomarańczowym dresie, a brunetem w białej koszuli i objęłam ich rękami w pasach, przyciągając do siebie.
          - To koniec – szepnęłam, roztkliwiona. – koniec, dzięki wam.
     Stałam w ciszy, napawając się obecnością dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Po pięciu minutach ciszy usłyszeliśmy wołanie, bodajże Kiby.
          - Ej! Naruto, chodź!
     Wszyscy nasi przyjaciele rozsiedli się w kręgu wokół ogniska. Jedni opatrywali rany, inni spali, maksymalnie wykończeni, a jeszcze inni gawędzili wesoło. Ja i Uzumaki jak jeden mąż spojrzeliśmy na ostatniego potomka klanu Uchiha, którego oczy zasłoniła grzywka.
          - S-sasuke-kun – rozpoczęłam niepewnie. – wrócisz z nami do wioski, prawda?
     Odpowiedź otrzymałam po dwóch długich minutach ciszy, a jej przekaz ubódł moje serce, niczym rozpędzony byk.
          - Nie.
     Naruto nie miał zamiaru poddać się tak łatwo.
          - Dlaczego?! Przecież razem pokonaliśmy tych… tych… - nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa, a ja bynajmniej nie miałam zamiaru mu pomagać. – dlaczego w takim razie nie wrócisz z nami?
     Sasuke nie patrzył na nas. Wzrok wbił gdzieś w dal, ale tak, jakby tego krajobrazu także nie widział. W dłoni nadal dzierżył swoją katanę, która lśniła złowrogo w blasku wschodzącego słońca. Strumyczkiem spływała z niej szkarłatna posoka.
          - Nie nadaję się do życia w wioskach. – zaskoczył mnie spokojem w swoim głosie. – A już zwłaszcza w takiej, w której wszystko będzie przypominać mi o przeszłości.
     Z tym trudno się było nie zgodzić. Nawet Uzumaki utracił tryskający od niego zapał. Po prostu tkwiliśmy w miejscu, pod przygniatającą nas ciszą.

~*~

          - Sakura-chan! – usłyszałam wołanie mojego przyjaciela. Zamrugałam kilkukrotnie, wyrywając się z sideł wspomnień, do których wracałam okazjonalnie. – Wróć na Ziemię!
     Z westchnieniem ujęłam w dłoń łyżeczkę, którą Ino niemal podetknęła mi pod nos, i zaczęłam powoli jeść. Przyjrzałam się trójce przyjaciół, wyłapując każdy detal ich twarzy.
     Zaczęłam od Hinaty, siedzącej po mojej prawej. Przez te kilka lat nie zmieniła się prawie wcale. Nadal miała długie, ciemnogranatowe włosy, ściętą równiusieńko grzywkę i ogromne, biało-liliowe ślepia. Mimo, że na wierzchu nadal była starą, dobrą Hinatką, to właśnie w charakterze zaszła największa metamorfoza. Nie była już tą cnotliwą jąkałą, ale miłą, dobrą, porządną kobietą, potrafiącą ukazywać swój (jak się okazało) twardy charakter. Nie bała się już wygłaszać własnego zdania i nie zacinała się przy każdej możliwej wypowiedzi.
     Kolejna była Ino, która usadowiła się po mojej lewej. Ona także z wyglądu nic się nie zmieniła. Jak zwykle upięła włosy w wysoki kucyk, majtający gdzieś w okolicach jej ud. Blond grzywka opadała na prawą stronę twarzy, przysłaniając jedno z pary niebieskich, matowych oczu, obramowanych długimi rzęsami. Yamanaka… cóż, nadal była gadułą i nawijała jak katarynka, lecz nie miała już tak wygórowanego ego.
     Jako ostatniego mój wzrok napotkał Naruto. Żółtawe włosy trochę mu urosły, dzięki czemu grzywka leżała mu lekko na jasnych, błękitnych oczach. Po trzy rysy na każdym z policzków nadal widniały dumnie, nienaruszone. Charakter Uzumakiego zmienił się w dość sporej mierze. Trzy lata wcześniej pierwszą emocją, którą można było po nim rozpoznać, to bezsprzecznie wesołość. Teraz? Spokój. Zawsze starał się zachowywać spokój. Czasami brakowało mi tego rozkrzyczanego, tryskającego optymizmem blondyna, który potrafił rozbawić największego buraka.
     A ja? Czy ja się zmieniłam? Nie wiem. Może trochę, chociaż sama w sobie nic nowego nie zauważyłam. Musiałabym zapytać kogoś innego, postronnego. A czy nadal wylewam rzewne łzy? Nie. A przynajmniej staram się z całych sił.

~*~

     Po przyjęciu, grupka moich przyjaciół udała się do domów. Ino skocznym krokiem podreptała w kierunku wielkiej, białej rezydencji na końcu ulicy, a Naruto wraz z Hinatą, wziąwszy się pod ramię, ruszyli w stronę głównej drogi.
     Odetchnęłam i poszłam do łazienki. Potrzebowałam ukojenia nerwów, a gorąca, parująca woda, lejąca się strumieniami, to właśnie było to.
     Owinięta ręcznikiem, wyszłam z zaparowanego pomieszczenia, przechodząc do sypialni. Stanęłam na środku pokoju, rozglądając się za piżamą.
          - Dziwne – mruknęłam do siebie – przecież zazwyczaj leży na łóżku…
     Zajrzałam pod kołdrę, poduszkę, na małym foteliku w rogu, przeszukałam podłogę i kiedy już miałam się poddać, biorąc z szafy nową, mój wzrok przyciągnął turkusowy skrawek materiału. Doskoczyłam do niego w nanosekundę. Okazało się, że długa, luźna koszulka w kolorze morskim, w której spałam, leżała pod łóżkiem. Walnęłam się z całej siły w czoło z otwartej dłoni. To był mój mankament – nigdy nie szukałam w oczywistych miejscach.
     Kiedy już sięgałam po ten upierdliwy t-shirt, napotkałam dłonią na coś tekturowego. Zaintrygowana, wysunęłam spod posłania… małe, brązowe pudełko.
     Nie zwracając większej uwagi na mój ubiór (nadal siedziałam w ręczniku), usiadłam na ziemi i oddałam się badaniu zawartości owego pudła. Odkryłam ostrożnie wieczko… i od razu pojęłam, co to jest. Pamiątki po rodzicach. Z westchnieniem sięgnęłam po małą, rodzinną fotografię. Miałam wtedy może… dwanaście lat? Stałam  pomiędzy roześmianymi rodzicami, sama szczerząc się do aparatu. Westchnęłam ponownie i schowałam zdjęcie. Potem moja błądząca dłoń odnalazła coś miłego w dotyku.
     Zaciekawiona, wyciągnęłam to. „Coś” okazało się być małym, czarnym pudełeczkiem z zamszu, które najbardziej kojarzyło mi się ze specjalną szkatułeczką na pierścionek. Zmarszczyłam brwi, widząc białą karteczkę, która wyraźnie mówiła „PIECZĘĆ”. Co mogło być tak ważne, że moi rodzice to zapieczętowali?
     Zdjęłam blokadę, a karteczka rozpłynęła się, dając mi dostęp do wnętrza. Niepewnie otworzyłam szkatułkę. Na białej, satynowej poduszeczce leżał biały wisiorek z czarnym kółkiem – symbol Yang. Przyglądałam się w zaciekawieniu medalionowi, muskając go od czasu do czasu palcem. Nagle dostrzegłam wciśniętą pomiędzy poduszeczkę, a sciankę pudełka – kartkę.
     Wyjęłam ją i zamarłam.
     Było to pismo… mojej mamy.
     Zamrugałam kilkukrotnie, wzięłam świstek papieru w dłonie i zaczęłam czytać:

Sakura-chan, nie mam czasu na wyjaśnienia! Wisiorek, który właśnie widzisz to sekret klanu Haruno. Wiedz, że istnieje inny klan który ma drugą połówkę – Yin. Obie połówki nie są takimi zwykłymi wisiorkami, to…  

     W tym właśnie miejscu wyjaśnienia się urywały. Widać matka bardzo spieszyła się pisząc. Jakby czas ją gonił. Ale dlaczego nie napisała wszystkiego? Co takiego mogło się stać? I o co chodzi z tymi dwiema połówkami? Wiedziałam jedno – odnajdę medalion ciemności, choćby nie wiem co. Tak podpowiadał mi instynkt, a instynktowi nauczyłam się ufać bezgranicznie.





Od autorki:  Cześć! Udało mi się! Naskrobałam! Like a boss B|. Ugh, rozdział niby miał być w weekend, ale że skończyłam go teraz, to sobie pomyślała, że go dodam i każdy będzie miał fajnie ^^. Komentujcie, komentujcie! Odpowiadam na każdy <3


Ogólnie, to jakiś taki krótki ten rozdział mi wyszedł ._.
Cóż, postaram się bardziej przy następnym! 
Bajoo ;**

8 komentarzy:

  1. No tak, przyznaję że rozdział jest stanowczo za krótki, i co ja mam teraz robić? Cały dzień siedzę i czekam, z myślą, że może ktoś coś w końcu doda i w końcu widzę a gdy wchodzę to rozdział taaki krótki. No pech, nic innego jak pech.
    Retrospekcja wydaje mi się taka urwana, niedokończona, czy w następnych rozdziałach będzie ciąg dalszy wspomnień Sakury czy tak miało być?
    No i ta sprawa z pudełkiem które było w innym pudełku, gdzie skryty był ten symbol Yang (a nie kolejne pudełko, kto by się spodziewał że najdzie mnie na matrioszkowanie), i list od Mabuki, oj coś czuję rozwój akcji na przyszłość młodej Haruno, i tak jakby mam przeczucie co do Yin, w sensie do jakiego klanu może należeć, będę szczera, wszystko ostatnio mi się kojarzy z Sasuke, do słownie, gdzie jakaś zagadka, tam z pewnością za nią kryje się Saskłacz :D Taka to moja popierniczona logika. Co za życia ja ze sobą samą mam, tego no nie pojmie nikt.
    No i liczę że rozdział numeros 2, będzie prędziuchno, nie że ja poganiam czy coś, ale weny życzę , takiej ogromnej, ogromnej, co by cię przycisnęła do klawiatury :D
    No to chyba tyle z mojego widzi mi się beznadziejnego komentarza. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, że krótkie. Przepraszam, poprawię się, następnym razem będzie dłuższe ;-;

      Z tą urwaną retrospekcją to miało tak być. I potem dopada rozkmina "co stało się później?".

      Co do posiadacza Yin - wszystko się może okazać ;>. Domyślaj się, domyślaj...

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Swietny rozdział :)
    Jesli moge sie spytać to co to za piosenka ? ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow dziewczynko ! To jest jeden z najlepszych blogów jaki czytałam. Chodź dopiero przeczytałam jeden rozdział mam nadzieje, że za nie długo pojawi się drugi rozdział nie mogę się już doczekać :) Życzę Ci jak największej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak nazywa się piosenka w tle? ;o Cudowna jest, rozdział z resztą też mi się podobał. Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słówka <3
      Piosenka od Alexx Calise - Cry

      Usuń